W.A.B., Warszawa 2020.
Ocalanie pamięci
Rozgrywa się ta powieść Zygmunta Miłoszewskiego w dwóch planach, w przeszłości i teraźniejszości, a pokazuje przy tym tęsknotę za dawnymi wielkimi narracjami. Autor postanawia zaimponować czytelnikom tym, czego na próżno mogą szukać w większości pozycji pop ukazujących się na rynku: gęstą prozą, ze starannie poprowadzoną stroną formalną. Na opisy poświęca niemal całą energię, zależy mu na tym, żeby zaprezentować czytelnikom określone klimaty, zasugerować zmiany perspektywy oraz otoczenia. Pisze tak, by czytelnicy niemal odczuwali przechodzenie do dalekiej Syberii i do dzisiejszych, pozornie neutralnych czasów i przestrzeni. Udaje mu się budzić skojarzenia z powieściami podróżniczymi i przygodowymi czy też awanturniczymi, a w przejściu do teraźniejszości – ucieka w thriller i reportażowość. Operuje zatem dość imponującym wachlarzem środków literackich i rozmachem rzadko obecnie w literaturze rozrywkowej spotykanym. Dość wspomnieć, że najnowsza książka Miłoszewskiego ma ponad pięćset stron, jeśli więc ktoś ma dosyć prostych i szybkich opowiastek, tu może znaleźć coś dla siebie. Oczywiście nastawienie na formę ma też poważne wady, najważniejszą z nich jest ograniczanie warstwy fabularnej czy też dynamiki akcji. Zygmunt Miłoszewski jest prestidigitatorem, potrafi opowiadać historię, ale nie do końca tym razem udowadnia, że potrafiłby ją też skonstruować. Dużo tu rozdmuchiwania opisów, charakterów i zachowań, niewiele przykuwających uwagę zagadnień.
A nawet sam temat nadający ton opowieści wydaje się zbyt prosty i przewidywalny, żeby móc się nim cieszyć: oto przeszło sto lat temu zesłańcy na Syberii odkrywają lek, medykament, jaki zrewolucjonizowałby współczesny świat. Ów lek – którego skład trzymany jest w ścisłej tajemnicy – bardzo by się przydał obecnie. Tyle tylko, że funkcjonuje w sferze mitu. Niby istniał, ale dotarcie do niego wymagać będzie sporo samozaparcia, a także pieniędzy. Zresztą – to pieniądze rządzą światem i nie można się spodziewać, że ktoś postanowi dla dobra ludzkości wprowadzić na rynek odkrycie dawnych uczonych. Idee nie mają tu żadnej siły przebicia, rozpoczyna się bezwzględna walka. W końcu kto znajdzie dostęp do usuwających problemy zdrowotne receptur, ten zyska nieograniczoną władzę – będzie mógł dyktować warunki innym i błyskawicznie dojdzie do bogactwa. W czasach współczesnych Miłoszewski prezentuje postać Zofii, profesor historii sztuki. Zofia zmaga się z psychicznym wyzwaniem: jej mąż traci pamięć i codziennie na nowo uczy się podstawowych wiadomości dotyczących historii związku. Stara się dokładnie odrabiać lekcje, ale żadne zaangażowanie nie przynosi tego, na czym zależało kobiecie. Zofia jest zdeterminowana: pragnie znaleźć remedium, w przeciwnym razie jej cierpliwość w końcu się wyczerpie.
I chociaż trudno odmówić autorowi racji w kwestii dążeń ludzi do ratowania swoich bliskich za wszelką cenę, czegoś w książce brakuje. I tym czymś nie jest warsztat: autor z tekstem radzi sobie znakomicie. Jednak w przesłaniach pomysłów jest za mało – oparcie potężnego tomu na jednym oczywistym dla wszystkich rozwiązaniu nie zachęca do śledzenia kolejnych perypetii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz