poniedziałek, 10 sierpnia 2020

Samantha Downing: Moja doskonała żona

Mando, Kraków 2020.

Podryw

Wreszcie thriller, który można przeczytać bez znużenia i bez przekonania, że wszystko już było, nawet jeśli podstawowy motyw zahacza mocno o „Pana i Panią Smith”. To nie szkodzi, bo Samantha Downing funduje czytelnikom emocjonalną przygodę o dużej sile rażenia. „Moja doskonała żona” to książka, która pozwala zagłębić się w świat bohaterów – chociaż przerysowany, to w jakiś pokrętny sposób przekonujący. Bohater żyje w udanym związku. Jego żona, Millicent, wciąż mu się podoba i wciąż potrafi rozpalić w nim namiętność, nastoletnie dzieci wprawdzie często się kłócą, ale z reguły nie dostarczają rodzicom powodów do niepokoju. Wszystko układa się idealnie. Ale Downing nie pisze sielanki, pisze thriller, wprowadza zatem do tej doskonałości znakomitą współpracę małżonków. Kiedyś w okolicy grasował seryjny morderca, który pozbawiał życia młode i piękne kobiety. Teraz to Millicent i jej partner wybierają panie, które wkrótce zginą – imitują działania postrachu okolicy, rozpalając opinię publiczną. Sami pozostają poza wszelkimi podejrzeniami – w końcu to szanowani obywatele, którzy w dodatku są dobrze sytuowani. Policja nie ma szans wpaść na ich trop – nikt nie szuka pary, wszyscy skupiają się na mężczyźnie, zwyrodnialcu, który wyraźnie bawi się z szukającymi go dziennikarzami czy śledczymi.

Bohater na początku zajmuje się prezentowaniem emocji, które daje mu polowanie na kolejne kobiety. Sam wciela się w głuchego Tobiasa, żeby zdobyć zaufanie i bliżej poznać wytypowane wcześniej kobiety – koniecznie takie, których nikt później nie będzie szukał, samotne i spełniające określone warunki fizyczne. Kiedy już ma na celowniku przyszłą ofiarę, opracowuje z żoną plan działania. Podnieca go poczucie władzy i – reakcje małżonki na realizowanie kolejnych etapów pomysłu. Najbardziej udany seks ma z Millicent wtedy, gdy wszystko idzie po ich myśli i udaje się znów wywieść w pole tropiących. Ale nawet perspektywa morderstwa może działać jak afrodyzjak. W pierwszej części tomu bohater-narrator prezentuje zależności na linii damsko-męskiej, zajmuje się omawianiem doskonałej żony. W drugiej – uwaga przenosi się na dzieci, które zaczynają sprawiać poważne problemy wychowawcze. Syn postanawia zwrócić na siebie uwagę w dość klasyczny sposób, córka natomiast nie radzi sobie ze stresem – atmosfera strachu panująca w okolicy oraz w mediach udziela się jej i wyzwala skrajne reakcje. A w końcu misternie budowana rzeczywistość zaczyna się walić.

Samantha Downing pisze bardzo precyzyjnie, tak, żeby nie można było znaleźć w jej propozycji słabych punktów. „Moja doskonała żona” to fachowo budowana fasada, zestaw informacji, w które – w ramach kształtowania się świata powieściowego – można uwierzyć. Autorka stawia na wyraziste emocje i na rozwiązania dalekie od przewidywalnych. Bawi się też kreacjami, ma pomysły na portrety psychologiczne postaci. Uda jej się zaskoczyć czytelników – ale nie tylko finałem książki. Przyciągnie do siebie przede wszystkim starannością narracji, tempem opowieści i jej temperaturą. „Moja doskonała żona” to thriller, który się nie nudzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz