Nasza Księgarnia, Warszawa 2020.
Wabik
Marketingowo ta książka to strzał w dziesiątkę, trudno bowiem wyobrazić sobie lepszy pomysł na lekturę niż wiadomości „zakazane”, a przynajmniej tabuizowane przez rodziców, którym nie podoba się opowiadanie o obrzydliwościach. Mathilda Masters liczy na to, że „101 obrzydliwych faktów” spełni swoją rolę na rynku – zafunkcjonuje jako ciekawostka i jednocześnie zaproszenie do książki. Najmłodsi z chęcią będą sprawdzać, jakie obrzydlistwa autorka ma do zaproponowania – a niderlandzka autorka zapewni im dawkę edukacyjnych opowieści, bo przecież poza rozrywką to właśnie cel potężnego tomu.
„101 obrzydliwych faktów” to książka popularnonaukowa, utrzymana w stylu pop. Dzieli się na kategorie: wśród nich znajdują się „Ciało”, „Kupa i siki” (dzieci byłyby rozczarowane, gdyby tego wątku zabrakło), „Obrzydliwe zwyczaje” czy „Zawody”. Ale są też kategorie, które wydają się bardziej normalne – na przykład „Zwierzęta”, „Rośliny” albo „Historia”. Nic bardziej mylnego: w każdym dziale autorka wyszukuje to, co odstręcza dorosłych i co zachwyca dzieci. Dzięki takiemu podejściu szybko znajdzie wspólny język z maluchami i przekona je, że do książek zaglądać naprawdę warto. Każda część tomu to dziesięć osobnych tematów, zwykle dotyczących wrażeń zmysłowych – chociaż nie tylko. I tak w ramach oglądania ciała dzieci dowiedzą się, jakie są sposoby na pryszcze, ile śliny produkuje człowiek, do czego może się przydać woskowina uszna, czy ile skóry się złuszcza. Oczywiście „najciekawsze” zagadnienia przeniesione zostały do kolejnej partii – tu będzie mowa o piciu moczu i o zmienianiu jego kolorów przez składniki diety, o tym, do czego można wykorzystywać odchody, o wąchaniu własnych bąków czy o fekaliach jako dziele sztuki. Także przejście w świat historii lub różnych kultur ma owocować obrzydzeniem: zwłaszcza kiedy dzieci dowiedzą się, jak wyglądają rytuały inicjacyjne w niektórych plemionach, albo – co robi się ze zmarłymi krewnymi, gdzie tępione zachowania przy stole mają uzasadnienie i jakie są najdziwniejsze rzeczy, które ludzie jedzą. Nieco inaczej ma się rzecz ze światem zwierząt i roślin – tu obrzydliwości robią już mniejsze wrażenie, chociaż Mathilda Masters szuka zachowań dziwnych z perspektywy człowieka: sprawdza, kto zjada wymiociny, kto strzela krwią z oczu, czym grozi obecność much na jedzeniu.
Chociaż wspólnym mianownikiem dla wszystkich historyjek ma być budzony przez nie wstręt, autorka dba o to, żeby rozbudzać ciekawość dzieci, pokazywać im świat spoza cukierkowej perspektywy kreskówek. Tu kilkulatki mogą znaleźć wiadomości, których raczej nie przekażą im rodzice (przeważnie zniesmaczeni zagadnieniami) – i poczuć się silne z racji samodzielnego przejścia przez wielką lekturę. Mathilda Masters wybiera system pytań i odpowiedzi: najpierw wprowadza pytanie, na które dzieci na pewno nie potrafią znaleźć wyjaśnienia, a następnie szybko komentuje – po czym rozwija w dwóch lub trzech akapitach sensacyjne wiadomości. Dzięki temu najmłodsi szybko mogą wstrzelić się w temat, a potem – w miarę potrzeb – sprawdzać dalej propozycję Masters. Do tego dodawane są komiczne rysunki, które podkreślają popowy charakter książki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz