Egmont, Warszawa 2020.
Z kwadratów
Oficjalna historyjka Minecrafta – zresztą kolejna w serii – to dla dzieci propozycja lektury dynamicznej i dostosowanej do stylistyki pop, a do tego – przeznaczona nie tylko dla fanów gry, chociaż tym, oczywiście, najłatwiej będzie wprowadzić się w wirtualną rzeczywistość i docenić jej rozwiązania. Gra – oparta na pomysłach bardziej niż na grafice (w świecie Minecrafta nie liczy się przecież imponujący obraz, a konstrukcja świata) – zamienia się tu w przygodę kilkorga dzieci, które chodzą do jednej klasy i na początku poznały się jako fani Minecrafta – a od tamtej pory trzymają się razem, przynajmniej wtedy, gdy trzeba rozwiązywać skomplikowane wirtualne problemy. Bohaterowie spotykają się w szkole – i też tutaj wychodzi na jaw kolejne tajemnicze niebezpieczeństwo przeniesione bezpośrednio z Minecrafta. Nauczyciele nie rozumieją, co się dzieje, uczniowie są zdezorientowani, bo mogliby pomyśleć, że zjawisko należy do prawdziwych i wytłumaczalnych logicznie. Tylko ekipa grająca w Minecrafta wie, że inwazja nietoperzy wiąże się z kodami gry i z przekraczaniem kolejnych granic. Otwiera się portal do wirtualnej rzeczywistości, a może ktoś próbuje zastawić pułapkę – wystarczy, że w szkole, w szybach wentylacyjnych, pojawia się mnóstwo nietoperzy, które zachowują się trochę nietypowo.
Nietoperze to moby w grze – tam są spotykane znacznie częściej niż w placówkach oświatowych, z czego tylko zapaleni minecraftowcy zdają sobie sprawę. W związku z tym tylko część uczniów jest w stanie rozszyfrować zagadkę – a żeby tego dokonać, muszą przenieść się do gry i tam współpracować ze sobą. O ile nietoperze nie budzą żadnych negatywnych uczuć (pomijając ludzi, którzy panicznie i bez powodu się ich boją), o tyle już zombie czy rozmaite potwory, które są w grze – mogą okazać się niebezpieczne. Gdyby tak nieumarli wyszli z gry i zaatakowali szkołę w ślad za nietoperzami, sytuacja zrobiłaby się znacznie bardziej poważna – do tego zresztą dzieci nie chcą dopuścić. Nietoperze to znak, że w świecie Minecrafta dzieje się coś, co wymaga zdecydowanej reakcji. Nick Eliopulos dobrze czuje się w tej przestrzeni – wie, jak zaintrygować dzieci połączeniem rzeczywistości realnej i wirtualnej, nie zmęczy tych, którzy fanami gry nie są – dla nich ma po prostu zwykłą przygodówkę pop. Radzi sobie z narracją, chociaż nie dba o budowanie charakterów postaci czy o rozwijanie ich relacji poza obowiązkami w grze. Minecraft zyskuje w ten sposób możliwość zachęcania odbiorców do wypróbowania gry – a dla fanów ma lekturę-niespodziankę, fabularyzowany fragment możliwości gry. Wiadomo, że nie proponuje ten autor wielkiej literatury, zresztą – nie ma takiej potrzeby – za to ucieszy dzieci, które lubią komputerowe rozrywki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz