Rebis, Poznań 2020.
Kłopoty z partnerem
Po raz kolejny Katarzyna Miller, tym razem we współpracy z Suzan Giżyńską, zajmuje się omawianiem problemów, które pojawiają się w związkach i komplikują egzystencję czytelniczkom. „Mam faceta i mam… problem” to humorystyczne jak zwykle dialogi przetykane „opowiadaniami” – listami albo wyznaniami z nakreślonym kontekstem. To punkt wyjścia: kilka takich utworów staje się podstawą rozmowy Miller i Giżyńskiej – w rozmowach znajdzie się miejsce na analizę każdej sytuacji i komentarz dotyczący osobowości, zachowań lub błędów popełnianych przez bohaterki. Które zresztą często wytyczają już na początku drogę interpretacji. Listy są przecież odpowiednio spreparowanymi historiami – tak, by nadać dynamikę całej książce. Autorki wykorzystują konwencję listów do redakcji kolorowych magazynów, ale starają się zaprezentować bohaterki jak najpełniej – przez ich odniesienia do domu rodzinnego, spraw seksu czy urody. Ze wzmianek wprowadzanych w tych wyznaniach wyłuskują sedno pozwalające odbiorczyniom tomu na autoanalizy i dookreślanie własnych potrzeb – a następnie zajmują się już samą istotą związku. Po raz kolejny Katarzyna Miller przekonuje, że można budować zdrowy i satysfakcjonujący związek, trzeba jednak sporo samoświadomości. I wprowadza cierpliwie porady oraz pomysły, które mają pomóc uważnym czytelniczkom.
Można szukać listu, który najlepiej będzie odzwierciedlać problemy konkretnej czytelniczki (albo śledzić własne doświadczenia w kilku modelowych opowieściach) – i później skupić się na tym, co Miller i Giżyńska o kolejnych sytuacjach mówią. Można też – naprawdę – cieszyć się lekturą, smakowitą, pozbawioną dyplomacji i zagrań rodem z przeintelektualizowanych (albo kioskowych) tomów. Katarzyna Miller i Suzan Giżyńska są szczere, bezpośrednie, potrafią czasami wstrząsnąć albo powiedzieć coś do słuchu, zdarza im się zirytować na popełniane bez przerwy błędy. Przekonują, że różny może być kaliber kłopotów w związku, jednak to kobieta musi nauczyć się żyć własnym życiem, podejmować decyzje w oparciu o własne potrzeby i zacząć być szczęśliwa. Krytykują konwenanse i „umowy” społeczne, pokazują, kiedy należy zrezygnować z toksycznego partnera i zwyczajnie zacząć wszystko jeszcze raz. Niektóre prawdy trudno będzie odbiorczyniom zaakceptować – ale półśrodki tych autorek nie interesują, a czasami trzeba wstrząsu, żeby coś zmieniło się na lepsze. Miller i Giżyńska dbają też o różnorodność tematyczną: dla jednych interesujący będzie temat zdrady lub seksu, dla innych – dzielenia zainteresowań albo przestrzeni tylko dla siebie. Znajdzie się miejsce na wzmiankę o osobnych łóżkach, ale też – na wpływ matki czy zestaw oczekiwań nie do spełnienia. „Mam faceta i mam… problem” to książka ciekawie napisana (chociaż mogłyby sobie autorki darować emotki), dowcipna, błyskotliwa i wartościowa. Katarzyna Miller i Suzan Giżyńska sprawiają, że odbiorczynie mogą nie tylko cieszyć się lekturą, ale przede wszystkim dokonać właściwych diagnoz: zastanowić się nad tym, co poprawić w swoim związku i w jaki sposób osiągnąć szczęście. Jest to publikacja, która działa jak poradnik, napisana jest tonem niemal plotkarskim, a którą czyta się jak powieść – nawet jeśli same listy bazują na przerysowaniu i wyostrzeniu problemów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz