Egmont, Warszawa 2020.
Wynalazki z wyobraźni
Rzadko kiedy maluchy czują się mocne w majsterkowaniu, więc tomik „Mała Konstruktorka” w genialnym cyklu Mała Miss Rogera Hargreavesa będzie nie tyle wskazówką co do hobby, co podpowiedzią w kwestii rozwijania wyobraźni. Idea serii jest jasna: za każdym razem odbiorcy śledzą przygody jednej postaci, której konkretna, dominująca cecha wyeksponowana jest już w imieniu. Same przygody nie należą do specjalnie skomplikowanych, ale też są mniej uproszczone niż w dzisiejszych licencyjnych picture bookach. Chociaż książeczki Hargreavesa są niepozorne, niosą całkiem sporo treści – co docenią dzieci, ale też ich rodzice. Tu jest co poczytać. Teksty skrzą się humorem i spodobają się maluchom. Można też – z uwagi na bogatą ofertę książeczek – trafić na opowieść, która charakteryzuje odbiorcę, wskazuje i definiuje jego najbardziej istotną cechę albo sposób zachowania. To okazja do przejrzenia się w książkowym lusterku – więc również zachęta do czytania i do śledzenia kolejnych propozycji, w których odbijają się znajomi czy członkowie rodziny. U Rogera Hargreavesa piękne jest między innymi to, że każdy ma prawo istnienia w tym świecie, nikogo nie piętnuje się za inność – bo każdy po prostu jest inny. Do tego książeczki przesycone są humorem absurdalnym i będą cieszyć bez względu na ich związki z prawdą.
„Mała Konstruktorka” to historia bohaterki kipiącej od pomysłów. Jednak postać na nich nie poprzestaje, zamienia owe pomysły na konstrukcje: pracuje z palnikiem, zestawem narzędzi (nawet we włosach ma zagubione, albo właśnie najpotrzebniejsze, klucze i ołówki). Nie ogranicza jej ani wyobraźnia, ani możliwości, potrafi zbudować sobie dom na kółkach lub przedmioty uprzyjemniające codzienność. Wynalazki tworzy też dla miejscowych – innych bohaterów serii. Jednak nawet i ta postać czasami biedzi się z brakiem natchnienia. Mała Konstruktorka musi jak najszybciej rozwiązać pewien poważny problem. Roger Hargreaves dzięki takim historyjkom przypomina najmłodszym, że mogą robić, na co tylko mają ochotę, mogą zostać, kim chcą – i zamienić życie w fascynującą zabawę bez końca. Mała Konstruktorka nigdy się przecież nie nudzi, dzieci mogą iść w jej ślady i przynajmniej wymyślać rozwiązania ułatwiające egzystencję – przecież tu wszystko bierze swój początek z momentu zaistnienia potrzeby.
Charakterystyczne w tych tomikach jest przejście w stronę klasycznych form. Owszem, skrótowych, ale autor podsuwa dzieciom pełnowartościową bajkę, nie ogranicza tekstu i nie zastanawia się nad tym, czy na pewno odbiorcy samodzielnie przeczytają wszystkie słowa. Pisze bez sztucznych wytycznych, wystarczy mu wyznacznik serii – którą sam tworzy. Każda mała rozkładówka to tutaj odrębna wiadomość, dodanie czegoś do portretu lub sytuacji. Autor nie zatrzymuje się na jednozdaniowych komentarzach, pisze tyle, ile potrzeba dla trafnego zarysowania sceny. Jest przy tym precyzyjny i wie, do czego dąży. Może dość szybko opowiedzieć historię – ale umie budować napięcie i dokłada odbiorcom przyjemność z czytania. „Mała Konstruktorka” to książeczka nie tylko dla kilkulatek zafascynowanych wynalazkami. Przejście w krainę wyobraźni zapewnia dzieciom możliwość oceniania swoich talentów i rozwijania zainteresowań. Tu liczy się rozrywka – dopiero w dalszym planie ma ona wymiar edukacyjny czy wychowawczy. Hargreaves rezygnuje z pouczania, wie, że wnioski dzieci bez trudu wyciągną. Traktuje odbiorców poważnie i dlatego może podejmować z nimi grę. W efekcie „Mała Konstruktorka” to tomik, który dzieci pokochają – i nie tylko z uwagi na finałowy wynalazek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz