Prószyński i S-ka, Warszawa 2020.
Baśń w życiu
Bardzo prosty i przewidywalny romans bez posmaku erotyki proponuje odbiorcom Ella Carey – ale chociaż stawia ta autorka w fabule na naiwność i na schematy już od dawna istniejące w literaturze kobiecej, potrafi prowadzić ciekawą narrację, zogniskowaną na detalach i atrakcyjną w samej formie – dopracowaną, a do tego staranną. W efekcie jakość opisów wynagradza fakt, że przy pierwszym spotkaniu bohaterów czytelniczki domyślą się, co się stanie – nawet jeśli autorka będzie próbowała mylić tropy (a próbuje raczej niemrawo, jakby przeczuwała, że to jej się nie uda). W tej książce wszystkie problemy znane odbiorczyniom odsuwane są na dalszy plan, żeby można było wyeksponować walkę o uczucia. Ella Carey wybiera intrygę z przeszłości, która zaważy na losach bohaterki – nie ma za to pomysłu na wyjaśnienie zagadki i wszystko – cały efekt śledztwa prowadzonego przez Cat – zostawia sobie na ostatni list wyjaśniający kontekst oraz przebieg wydarzeń. Zanim do tego dojdzie, odbiorczynie zdążą polubić bohaterkę na tyle, by nie przejmować się niedociągnięciami w konstrukcji książki.
Cat nie brakuje niczego, przygotowuje się właśnie do ślubu z bajecznie bogatym mężczyzną – kiedy otrzymuje informację, że w Paryżu czeka na nią spadek po nieznajomej. Cat nie potrzebuje dodatkowych pieniędzy, leci zatem do Francji, żeby pozamykać tajemnicze sprawy. Sytuacja na miejscu bardzo się komplikuje: młoda kobieta dziedziczy mieszkanie (pełne antyków i rozmaitych wartościowych przedmiotów) i poznaje syna prawowitej właścicielki – gdyby nie testament, majątek przeszedłby w ręce Sylvie. Sylvie nie ma pretensji, chciałaby jedynie dowiedzieć się, dlaczego ktoś jej bliski podjął tak dziwną decyzję i o swoich planach nie powiedział nikomu: zmusza niejako Cat do rozwiązania zagadki, a nawet… szantażuje bohaterkę: odmawia przyjęcia od niej mieszkania, jeśli Cat nie dowie się, dlaczego została spadkobierczynią. Trochę dziwna to przepychanka i równie dziwna motywacja, ale autorka zdaje się tym nie przejmować – potrzebuje po prostu pretekstu, żeby Cat jak najdłużej została w Paryżu, pod opieką przystojnego i rozsądnego Loica. Loic jest mężczyzną z marzeń, zawsze wie, jak należy postąpić, dostrzega też prawdy, przed którymi Cat się wzbrania. Na przykład – wady w jej pozornie idealnym związku.
Chociaż Cat nie może narzekać na brak pieniędzy, a majątek powiększa się niemal bez jej udziału – kobieta tylko udaje szczęśliwą. Chciałaby zająć się rozwijaniem swojej pasji fotograficznej, chciałaby móc decydować, w co ubierze się na spotkania z rodziną narzeczonego – tymczasem właściwie traci wolną wolę i podporządkowuje się innym. Loic musi jej uświadomić, czym to grozi – i dlaczego należy walczyć o spełnianie marzeń. Takie też jest przesłanie „Po latach w Paryżu”. Tę książkę bardzo dobrze się czyta, nie ma w niej słabych punktów w narracji (może poza tym, że stroje autorka opisuje jako „z lat czterdziestych” i na tym kończy przedstawianie szczegółów garderoby, co przy oprowadzaniu choćby po mieszkaniu dziwi), a przewidywalność i naiwność w konstrukcji nie przeszkadzają. To typowa książka-pocieszanka na jeden wieczór, prosta i ciepła, dla zmęczonych codziennością.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz