Prószyński i S-ka, Warszawa 2019.
Przepis na związek
Ta polska miłość jest przede wszystkim… swojska. Nie ma w niej romantyzmu w hollywoodzkim rozumieniu – ani wielkich słów. To uczucie, które objawia się w codzienności, a sprawdza dzięki cierpliwości i wyrozumiałości wobec wad drugiej osoby. Polska miłość to rzeczywiste przywiązanie, na dobre i na złe (a nawet bardziej na złe). Tu nie spotka się ideału, w związku będą pojawiać się burze i smutki, czasem dojdzie do rozstania i wygłaszania wzajemnych pretensji. Ale Wojciech Młynarski uczy wspólnego życia, przypomina, że po „żyli długo i szczęśliwie” następuje zwykle proza życia, a nie realizacja marzeń i obietnic z fabuł. Taka właśnie jest polska miłość – nie piękna, za to bardzo prawdziwa. Owszem, zdarzy się autorowi też westchnąć z nostalgią, przypomnieć o tym, o co w uczuciu chodzi i skąd w ogóle bierze się chęć bycia razem. Pozwala wrócić wspomnieniami do tego, co miłe i co warto pielęgnować. Rozczuli czytelników, wzruszy, wyzwoli ciekawe spostrzeżenia, a czasami po prostu pomoże w wyrażaniu najskrytszych uczuć. Unika ten autor pompatycznych frazesów i banałów. Mówi o miłości językiem całkiem zwyczajnym, nie musi przerabiać spostrzeżeń na oderwaną od codzienności lirykę. Tutaj szczerość ma ogromne znaczenie. Tom „Polska miłość” – jak każdy wybór tematyczny – gromadzi rozmaite teksty. Pojawią się tu wyznania, które można wykorzystywać, żeby jak najpełniej wyrazić to, co się czuje, ale i literacko-obyczajowe żarty – choćby gloryfikowanie jednonocnej przygody (ten chwyt zresztą w swojej twórczości wykorzystywał także Jeremi Przybora). Niektóre opowieści o miłości biorą się z zabaw językowych, inne z „ulicznych” obserwacji. Miłość można wyznawać nawet wtedy, kiedy niezbyt dobrze opanowało się słownik – i wtedy pozostaje miejsce na współczucie czy empatię wobec nieszczęśliwie zakochanych i jeszcze krytykowanych bohaterów.
Wojciech Młynarski testuje różne gatunki, zmienia klimat swoich opowieści, bawi się formą – raz proponuje utwory bardziej melodyjne, oparte na przeżyciach znanych czytelnikom i zrozumiałych w każdym kontekście, raz – całe scenki między bohaterami, opowiedziane w rymach sytuacje z relacjami międzyludzkimi na pierwszym planie. Wyczulony na każdy drobiazg, na emocje swoich postaci – z jakich kręgów by nie pochodziły – Młynarski jest precyzyjny: to, co pisze, co przekazuje w piosenkach, przekona wszystkich czytelników. A że w tomie „Polska miłość” nie ma odniesień publicystycznych, motywów, które odbierałyby ponadczasowość – tym lepiej. Tutaj nawet jeśli rzecz dotyczy scenki z PRL-u, nie wydaje się archaiczna – wpisuje się w zestaw relacji zrozumiałych dla wszystkich czytelników, Mniej docenia się kunszt warsztatowy Młynarskiego, a bardziej – umiejętność nakreślania seksu czy istoty uczucia łączącego ludzi. Bohaterowie przekonują, a o miłości można mówić na wiele sposobów. Jest jednak jeszcze kolejny powód, dla którego odbiorcy chętnie sięgną po publikację – tu wiele piosenek jest im doskonale znanych, więc lektura będzie wiązać się ze śpiewaniem i powracaniem do evergreenów. Do tomu dołączone zostały również teksty do tej pory niepublikowane albo znane jako piosenki, ale nie przedrukowywane w książkach – czy te zupełnie niekojarzone. Pozwalają one prześledzić twórcze poszukiwania autora, rozwiązania, które próbował wpleść w relacje z nasycanych emocjami spotkań kochanków. Jest to tom przyciągający uwagę za sprawą tematu, ale też pozwala fanom piosenki literackiej przypomnieć sobie najlepsze propozycje Wojciecha Młynarskiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz