Iskry, Warszawa 2020.
Wielki powrót
Tą publikacją Mariusz Urbanek uwodził czytelników już wiele lat temu, teraz powraca ona na rynek już jako książka uznanego biografisty-anegdociarza. To jednocześnie okazja do przypomnienia odbiorcom sylwetki Leopolda Tyrmanda. „Zły Tyrmand” jest tomem, który uzupełni istniejące na rynku biografie i opowieści – ale od strony towarzyskiej i osobowościowej. Urbanek robi właściwie to, z czego zasłynął na rynku: zbiera ciekawostki i informacje pozaencyklopedyczne. W „Złym Tyrmandzie” jest przewodnikiem po codziennym życiu pisarza. Nie zagłębia się specjalnie w sprawy bardzo już szeroko omówione (między innymi kwestię Bogny-Krystyny), za to pokazuje Tyrmanda w relacjach ze znajomymi, ludźmi sztuki i osobami z najbliższych kręgów.
Urbanek najpierw przeprowadza wywiady z kilkudziesięcioma postaciami (dzisiaj z tego powodu książka nie mogłaby już powstać: wielu rozmówców nie żyje): gromadzi dzięki temu wiadomości, do których nie dotarłby, wertując oficjalne źródła. Szuka tego, co chwytliwe i ciekawe z perspektywy odbiorców – jak się okazuje – ponadczasowo, bo tom wcale się nie zestarzał. Dzięki prywatnym rozmowom może Mariusz Urbanek odkrywać pozapodręcznikowe zwierzenia na temat Tyrmanda. Umożliwia wgląd w codzienność bez konieczności porządkowania biograficznych detali – coś, co mogłoby znużyć odbiorców, tutaj nie istnieje: żaden rozdział nie potrzebuje rozbiegówki, autor od razu wstrzela się w temat. Przeprowadza zatem wywiady i na ich podstawie tworzy relacje. Reportażowe, szybkie, trafne i zabawne. Zbliża się do felietonów albo opowieści środowiskowych, radzi sobie z wyzwaniem – nie musi powtarzać wiadomości na temat Tyrmanda, każdemu pozwala powiedzieć to, co najważniejsze.
„Zły Tyrmand” to książka stworzona z humorem i rzetelnie – ale bez konieczności budowania pełnej notki życiorysowej. Tyrmand jest dzisiaj interesujący zwłaszcza jako barwny ptak, nie ze względu na realizowanie konkretnych planów na życie. I dlatego forma wybrana przez Urbanka sprawdza się idealnie: informacje o ważnych wydarzeniach przynosi kalendarium, a poszczególne opowieści zamieniają się w portrety – jednostkowe i wyjątkowe. Każdy obserwuje Tyrmanda z własnej perspektywy – przez pryzmat własnych zainteresowań albo spotkań z nim. Jednocześnie unika autor formy wspomnieniowej, ucieka od gloryfikowania bohatera tomu. Teksty są dość krótkie – czasami aż chciałoby się pogłębiania anegdot i historyjek – nie wnoszą one zbyt wiele do interpretacji książek, rzadko zresztą odnoszą się bezpośrednio do dzieł Tyrmanda, bardziej liczy się kontekst obyczajowy.
Mariusz Urbanek zatem rozbawi, rozbudzi ciekawość i sprawi, że sylwetka Leopolda Tyrmanda zaintryguje młodsze pokolenia. Przy okazji może ten autor przypomnieć naprawdę niezłą książkę – trafi nią do szerokiego grona odbiorców. Sztuka polega tutaj na umiejętnym eksponowaniu puent, na pokazywaniu, jak funkcjonował Tyrmand w swoich czasach i wśród podobnych sobie oryginałów. Część sukcesu publikacji bierze się z biografii bohatera tomu – ale ogromne znaczenie ma jakość opowieści: Mariusz Urbanek przekonuje do siebie każdą książką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz