Nasza Księgarnia, Warszawa 2020.
Krótka historia o miłości
W zasadzie w książkach dla dzieci – nie dla nastolatków, a dla maluchów – wielkie miłości za bardzo się nie sprawdzają, nie leży to w zainteresowaniach kilkulatków, a czasami nawet budzi niechęć. Ale w przypadku Ćmonów i Smeśków sytuacja wygląda inaczej: tu istnieje pewien ważny konflikt, temat, który sam w sobie jest sensacyjny i nie wiadomo, do czego zaprowadzi. Czytelnicy nie domyślą się przebiegu akcji, musieliby do tego znać Szekspira, bo historia zwaśnionych rodów przeniesiona jest niemal z Werony. Zamiast Romea i Julii są tu Żaneta i Arturek, jedno należy do Ćmonów, drugie – do Smeśków. Mają się ku sobie, lubią spędzać razem czas, cieszą się ze swojej obecności. Tyle że rodziny stawiają sprawę jasno: nie ma mowy o rozwijaniu przyjaźni, Ćmony i Smeśki są w tej kwestii nieprzejednane. Nie ma znaczenia, że bohaterowie chcieliby dzielić ze sobą życie: nie przekonają do tego rodziców ani innych członków wspólnoty. Aż w końcu Żaneta i Arturek wsiadają do rakiety i znikają. Zrozpaczone rodziny szukają ich wszędzie – co oznacza podróże na różne planety.
Pierwsza część książki „Ćmony i Smeśki” to prezentacja bohaterów i przedstawienie odbiorcom relacji panujących między rodami. Coś, co istnieje już w warstwie graficznej, w tekstowej zyskuje potwierdzenie: widać doskonale, że Ćmony i Smeśki różnią się od siebie i nie mogą się dogadać, bo za wiele je dzieli. Szybko staje się też jasne, że nie chcą mieć ze sobą nic wspólnego. Z wyjątkiem Żanety i Arturka – ci bohaterowie nie widzą nic złego w byciu razem, odrzucają uprzedzenia i postawy z dawnych czasów. Nie interesuje ich powielanie stereotypów i krzywdzenie drugiej strony. Żaneta i Arturek są silni miłością, która ich łączy: jak mocne to uczucie, okaże się w finale. Na razie jednak Julia Donaldson przechodzi do drugiej części historii – do przygody. Kiedy Żaneta i Arturek znikają, ich bliscy próbują ich odnaleźć. W tym celu muszą wyprawiać się na różne planety, żeby sprawdzać, gdzie osiedlić się chcą ich dzieci. Różne planety to test na rozwijanie wyobraźni, zupełnie jak u Maurice'a Sendaka: każdą krainę można przecież dowolnie kształtować, przestrzeni dla fantazji na pewno tu nie zabraknie. Ćmony i Smeśki same w sobie są tworami mocno wyobraźniowymi – i pasują do istot, które do tej pory trafiały do przekonania dzieciom. Ćmony i Smeśki nie są tak naiwne jak trolle z popowej familiarnej produkcji, bliżej im raczej do Smerfów – Donaldson stawia zatem na tradycjonalizm i jednocześnie kreatywną zabawę.
Zachwyca nie tylko opowieść (w tłumaczeniu rymowana, co jest rzadkością w zachodnich publikacjach przenoszonych na nasz rynek), ale także warstwa graficzna. „Ćmony i Smeśki” to picture book z wieloma kolorowymi ilustracjami, które pomagają w dopowiedzeniu tego, co nie zmieści się w narracji. Barwy przyciągają wzrok, a sama historia przekona najmłodszych – Julia Donaldson może się tą książką zapisać w kanonie literatury czwartej. Na pewno warto na nią zwrócić uwagę, „Ćmony i Smeśki” to pozycja ciekawa i atrakcyjna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz