Czarne, Wołowiec 2020.
Uczucia rodzinne
„Honor. Opowieść ojca, który zabił własną córkę” to książka, która już zaszokować nie może, bo powszechnie wiadomo, jakie zasady obowiązują w krajach muzułmańskich – i nawet jeśli Lene Wold będzie chciała nawoływać do zmian, trudno jej będzie przewalczyć społeczne zobojętnienie. Fakt, że nie może milczeć, zwłaszcza kiedy udało jej się wpaść na trop wstrząsającej relacji, oznacza kilka lat ciężkiej pracy – zbierania materiałów i narażania się na niebezpieczeństwa. W „Honorze” samo docieranie do prawdy wiąże się z wyzwaniem, o którym autorka zresztą opowiada w posłowiu. Najbardziej liczą się jednak informatorzy – osoby zaangażowane w rodzinny konflikt: ojciec – Rahman – który zabił jedną córkę, a drugą ciężko ranił – i okaleczona, już dorosła córka, Amina, przebywająca od wielu lat w więzieniu, bo tylko za murami ma być bezpieczna i chroniona przed zemstą innych członków rodziny. Rahman i Amina przedstawiają autorce własną wersję wydarzeń – która w najważniejszych punktach jest zresztą zbieżna, ale zyskuje wiele dopowiedzeń i czynników, które bezustannie nakazują weryfikować oceny.
Autorka wybiera się do Jordanii. W pewnym momencie przeżywa atak: do jej hotelowego pokoju włamuje się pewien mężczyzna, który najwyraźniej chce ją zgwałcić. Dziennikarce tylko cudem udaje się uniknąć nieszczęścia. Ale to punkt wyjścia do rozważań, co by było, gdyby. Gdyby napastnik zrealizował swój zamiar, Lene Wold musiałaby ukrywać się przed krewnymi: to kobieta winna jest gwałtom, to kobieta okrywa hańbą rodzinę, to kobieta powinna zginąć (a nie agresor). A jeśli już nie życzy sobie poddać się woli krewnych (i dać się zabić), powinna przynajmniej pozwolić się zamknąć w więzieniu, dla bezpieczeństwa. Lene Wold zastanawia się jeszcze nad jednym: w Norwegii pozostawiła swoją ukochaną. Gdyby w Jordanii przyznała się do homoseksualizmu, również naraziłaby się na gniew i zbrodnicze zamiary. Tak zginęła Aisza, starsza siostra Aminy. Ojciec strzelił do niej z bliska, Aminie (również skazanej na śmierć przez kochającego tatusia) kula rozorała szczękę.
Lene Wold wysłuchuje historii, która jest wypełniona pytaniami o przeszłość i o naleciałości kulturowe. Rahman jako dziecko przeżył własne piekło: stał się świadkiem ukamienowania koleżanki (zgwałconego dziecka), później brał udział w samosądzie dokonanym na kimś jeszcze bardziej bliskim. Czuje się usprawiedliwiony: a ponieważ sam zniósł sporo, nie zastanawia się nad tym, czy warto poprawiać tradycję i zmieniać obyczaje, a zyskać kompletną i kochającą rodzinę – działa impulsywnie. Na zajmowanie się psychiką nie ma już miejsca, Lene Wold poprzestaje na wyjaśnieniu, że tak każe religia i konserwatywne wychowanie. „Honor” jest książką krótką – za to przesyconą cierpieniem i złem, krzywdą, jaką można zrobić najbliższym w imię wyższych celów. Chociaż w podtytule autorka zdradza przebieg akcji, ma w zanadrzu jeszcze sporo niespodzianek dla czytelników – tak, że trudno będzie momentami powstrzymać się od osądów i zadawania pytań.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz