Uroboros, Warszawa 2020.
Sztuka myślenia
Teddy Cannon to typ wojowniczki. Dziewczyna przyzwyczaiła się do tego, że sama o sobie decyduje i sama się sobą zajmuje, nawet jeśli oznacza to szereg porażek oraz komplikacji w codziennym życiu. Teraz wynajmuje garaż od przybranych rodziców i po raz kolejny ląduje w kasynie. W przebraniu: wie, że nie może się tam pokazać, bo ma zakaz wstępu do wszystkich możliwych przybytków – jednak potrzebuje pieniędzy, a wygrywać potrafi. Nie zdaje sobie sprawy, że przyczyną tego talentu jest… jasnowidztwo. Tyle tylko, że tym razem trafia na silniejszego przeciwnika i poznaje ultimatum: albo jej rodzice odczują na własnej skórze konsekwencje zaciągniętego długu, albo Teddy uda się do Instytutu imienia Whitfielda i rozpocznie tam naukę, by poskromić własny umysł i dowiedzieć się, jak wykorzystywać zdolności paranormalne, by pomóc krajowi. Tak K. C. Archer rozpoczyna „Instytut”, powieść, która otwiera kolejną atrakcyjną serię dla starszych nastolatków – i która, chociaż opiera się na oklepanym schemacie szkoły dla czarodziejów, zaskakuje dojrzałością rozwiązań fabularnych i psychologicznych.
Teddy na studiach znajduje wielu przyjaciół – odmieńców, jak ona. Wszyscy borykają się z różnymi problemami, każdy też posiada inną umiejętność, która wyróżnia go z tłumu. Jedni charakteryzują się podwyższoną empatią, inni rozmawiają ze zwierzętami, jeszcze inni potrafią przewidzieć czyjąś śmierć. Te talenty, chociaż na razie przysparzają kłopotów młodym ludziom, już w niedalekiej przyszłości przydadzą się do rozwiązywania zagadek kryminalnych. Najlepszych czeka stanowisko w FBI: jasnowidzów potrzeba tam, gdzie zwykli śledczy nie są w stanie pchnąć sprawy do przodu. Wyjątkowi wykładowcy cechują się albo ogromną wyrozumiałością w stosunku do uczniów – albo chęcią wprowadzania wojskowego rygoru. Trudno odnaleźć się w takiej placówce, ale Teddy szybko udaje się zdobyć wielu przyjaciół. W takim zespole można się porywać na naprawdę skomplikowane sprawy.
Poza intrygami kryminalnymi do rozwiązania – a są tu takie, które podadzą w wątpliwość sens studiowania z ludźmi, którzy coś ukrywają – znajdzie się i miejsce na rozwijanie wątków obyczajowych. Dla Teddy ważne są wiadomości o biologicznych rodzicach, ale też więzi, jakie ma z nowymi znajomymi. Poza tym K. C. Archer rozwija też tematy romansowe: dziewczyna wpada w oko Piro, chłopakowi, który umie kontrolować ogień (chyba że jest w łóżkowych sytuacjach, wtedy zazwyczaj uruchamia alarm przeciwpożarowy), a jednocześnie czuje coś do jednego z pracowników Instytutu. Archer bardzo sensownie buduje zainteresowanie tym, co dzieje się w życiu Teddy – sprawia, że powieść nie wypada papierowo. Nawet jeśli wziąć pod uwagę konieczność opisywania struktur Instytutu oraz relacji z przełożonymi (istnieje tu nawet ironiczne odniesienie do Harry’ego Pottera), nie ma lekturowego znużenia. Wydarzy się sporo, akcja jest prowadzona dynamicznie, a narracja – z wyczuciem na emocje postaci. Bardzo głęboko wnika K. C. Archer w psychikę bohaterów i przekonuje do ich wyborów, niezależnie od sfery. W „Instytucie” znaleźć można nawet trochę humoru. Nie tylko do nastolatków ta powieść trafi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz