Karakter, Kraków 2019.
Wspominanie
Ten tom – który na rynku ukazuje się po raz drugi – może dla części odbiorców być sentymentalną podróżą w przeszłość albo sprawdzaniem, jak wyglądała praca grafików w PRL. Ponieważ książka ma charakter albumowy i wypełniona jest reprodukcjami okładek projektowanych przez Ewę Frysztak, a także kilkoma ilustracjami niepublikowanymi (projektami, które nie uzyskały akceptacji do druku) czy po prostu – ilustracjami z różnych dzieł, można przypominać sobie odpowiednie publikacje z bibliotek. I dzięki temu przede wszystkim „Ballada o dziewczynie” będzie mogła przetrwać długo. Drugim elementem przyciągającym odbiorców staje się tu możliwość dokonywania porównań: Janusz Górski w rozmowie z Ewą Frysztak doszukuje się inspiracji, powiązań i komentarzy, które pozwalają interpretować prace i umieszczać je w całym graficznym kontekście – tropi mistrzów i kolegów, próbuje rozgryzać zależności oraz naświetlać odbiorcom zasady działania. Wiele razy wraca do tematu zleceń i zarobków grafika – dowiaduje się, jak zdobywało się szansę projektowania okładek i jak często „wpadały” rozmaite zlecenia. Ewa Frysztak w tej kwestii nie zamierza niczego ukrywać, może uświadomić odbiorcom specyfikę zawodu artystycznego sprzed dekad. Oczywiście dla fanów sztuki bardziej ciekawa będzie część dotycząca wpływów i języków projektowania, dopasowywania stylistyki do treści, operowania różnymi formami i technikami. I tutaj Ewa Frysztak zajmuje się czasem opowiadaniem, jakich narzędzi używała (najbardziej nietypowym okazuje się kawałek brystolu traktowany jako pędzel), podaje fachowe nazwy albo przypomina, jak pracuje się z jakimi materiałami – to wtajemniczenie, którego zwykli odbiorcy nie posiadają, mogą zatem dowiedzieć się, jak wyglądało tworzenie okładek przed modą na grafikę komputerową. Da się tu wskazać uroki i przekleństwa pracy – ale Ewa Frysztak daleka jest od narzekania, lubi za to pokazywać czytelnikom rzeczy, których nie wiedzą. Sama bardzo chętnie zanurza się w przeszłość, prowadzi opowieść w oparciu o kolejne okładki – to element książki, który zachęca do lektury. Dzielenie się pasją bardzo dobrze się w narracji sprawdza.
Bo Ewa Frysztak nie zamierza ułatwiać zadania tym, którzy chcieliby stworzyć jej biografię albo chociaż spis dokonań. Janusz Górski podchodzi do rozmowy świetnie przygotowany, z wybranymi dziesiątkami prac, które chciałby zaprezentować, ale też z wiedzą na temat życia prywatnego artystki. To ostatnie Ewa Frysztak bardzo zbija i bagatelizuje. Nie chce opowiadać o swoich małżeństwach (udaje, że nie przywiązywała do nich wagi i że nie ma tu nic ciekawego do przedstawiania), nie skupia się na warunkach mieszkaniowych, na relacjach towarzyskich (jeśli nie dotyczą kontaktów zawodowych) i na codzienności. Interesuje ją wyłącznie działanie w sferze grafiki. Ale i tutaj bywa dziwnie, na co zresztą Górski w pewnym momencie musi zwrócić uwagę: część prac, zwłaszcza tych mniej udanych, Ewa Frysztak neguje co do autorstwa – nie chce się przyznawać do okładek, których nie lubi. Zdarza się, że krytykuje pomysły lub wykonanie – i w ten sposób zaciemnia czytelnikom obraz swojej działalności. Jednak „Ballada o dziewczynie” pozwala przejrzeć imponujący zbiór prac i dzięki temu lepiej poznać autorkę, która na swój temat wyłącznie milczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz