niedziela, 5 stycznia 2020

Morris, Goscinny: Lucky Luke. W górę Missisipi

Egmont, Warszawa 2019.

Na wodzie

Kapitan Barrows ma poważny problem: chciałby spokojnie przeprowadzać rejsy przez Missisipi, ale uniemożliwia mu to były pirat, rywal i przeciwnik, który nie wie, co to znaczy grać fair. Konkurent wyzywa Barrowsa na pojedynek w postaci wyścigu po rzece. Kto wygra, będzie mógł kontynuować swój biznes, przegrany straci wszystko. A ponieważ nie zamierza przebierać w środkach – i zastosuje każdą metodę na zwycięstwo – kapitanowi Barrowsowi trzeba będzie pomóc. Na szczęście na jego drodze staje Lucky Luke – i zostaje błyskawicznie zaangażowany w akcję. Kapitan Barrows przytomnie zwraca się z prośbą o ratunek, a samotny kowboj nigdy nie odmawia potrzebującym. Tak zaczyna się historia „W górę Missisipi”, komiks klasyczny, przygotowywany jeszcze przez duet Morris i Goscinny – więc absolutna podstawa cyklu.

W tej bajce wszystko toczy się zgodnie z planem i schematem znanym odbiorcom w każdym wieku. Na początku Lucky Luke zostaje wmieszany w potyczkę dwóch dżentelmenów (nawet jeśli jeden z nich jest podejrzanej konduity, i tak nie ma mowy o prostym mordobiciu czy skandalach), opowiada się po stronie dobra – i uczestniczy w przeprawie. Ma za zadanie bezpiecznie doprowadzić z punktu A do punktu B uczestników wyprawy. To oznacza – w prostej linii – konieczność przewidywania niebezpieczeństw i reagowanie na zagrożenia. Na szczęście Lucky Luke jest wybitnym strzelcem, a jego dzielny koń Jolly Jumper dorównuje mu inteligencją i sprytem. Obaj wiedzą, jak wyjść cało z opresji, znają pułapki przygotowywane przez przeciwników i radzą sobie w każdej sytuacji. Wszystko musi zakończyć się triumfem Lucky Luke'a – a właściwie człowieka, który poprosił go o pomoc: samotny kowboj jedzie dalej na swoją prerię i trafia na kolejnych potrzebujących wsparcia. Ten system prowadzi do śmiechu odbiorców, wiąże się z powtarzalnością i systematycznością, która podsyca komizm. Śmiech jest bowiem podstawową wartością historii. Uruchamiany na różnych płaszczyznach – przy fabule polega na powtarzalności i przewidywalności rozwiązań. Tu i tak zmiana tła jest potężna, bo rzecz rozgrywa się na wodzie – kowboj na statku to okazja do nowych opowieści i scenek. Sytuacje znane wilkom morskim przefiltrowane przez poetykę Dzikiego Zachodu to zabawa, którą proponują autorzy czytelnikom. Jak zwykle w przypadku przygód Lucky Luke'a będzie tu bardzo dużo drugoplanowych żartów i pomysłów, które ucieszą odbiorców w różnym wieku. Co ważne, humor z tych komiksów się nie starzeje – w dalszym ciągu można znaleźć fanów cyklu wśród przedstawicieli kilku pokoleń. Dzieciom spodoba się coś innego niż dorosłym – ci ostatni będą odczytywać kolejne zabawy intertekstualne i nawiązania do rzeczywistości. Ta opowieść przygotowana została starannie, z dbałością o detale i ze świadomością konwencji. Lucky Luke może doprowadzić do weryfikowania stereotypów, chociaż chyba częściej tylko je podsyca. Jest przy tym sympatyczny, nie papierowy – to zapewni mu przychylność odbiorców. O kresce komiksowej nie ma już co pisać, wiadomo, że przygody Lucky Luke'a to popis rysownika.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz