Egmont, Warszawa 2019.
Przegląd maszyn
Każde dziecko wie, co to jest komputer, od najmłodszych lat ma styczność z mediami elektronicznymi i nie widzi nic dziwnego w sprzęcie, jakim się na co dzień posługuje. Jednak Michał Leśniewski postanawia sięgnąć do historii informatyki (a nawet prainformatyki) i przekonać maluchy, że nie zawsze wszyscy mieli dostęp do tabletów i laptopów. „Ale komputery! Megabajtowe historie cyfrowe” to książka przeznaczona dla najmłodszych, a pokazująca w krótki i reportażowy sposób, jak rozwijała się myśl techniczna. Pierwsze „komputery” - jeszcze jako maszyny, które miały służyć do liczenia – pojawiały się przed wiekami (nawet samo słowo liczy sobie kilka stuleci), a jeśli ktoś miałby ochotę, mógłby nawet w starożytności znaleźć ślady pomysłów okołokomputerowych. Później pojawiły się pierwsze urządzenia szyfrujące, aż wreszcie – olbrzymie szafy, które dały początek dzisiejszym komputerom. Każdy moment ważny w historii rozwoju komputerów, ciekawy lub przełomowy autor analizuje na jednej rozkładówce. Dobiera tematy najpierw ze względu na jakość wynalazków (chociaż znalazły się tu nawet wynalazki nigdy niezrealizowane), później – ze względu na ciekawostki dla najmłodszych. Sięga po wiadomości o komputerach „naj”, działające na wyobraźnię. Uwzględnia również fakty ważne dla rozwoju komputeryzacji – między innymi pojedynek komputera i człowieka w jednej z gier. Robi to tak, by dzieci zainteresowały się przeszłością i nieco bardziej refleksyjnie podeszły do tematów, które wydają im się niegodne uwagi.
Za każdym razem rozkładówka przenosi czytelników do innego punktu na osi czasu w historii. Jedna strona to wielkoformatowy obrazek, który swój dalszy ciąg znajduje na sąsiedniej stronie – niezbyt szczegółowy. Maciej Łazowski stawia na – jakżeby inaczej – komputerowe grafiki. Czasami bawi się motywem pikselowania, czasami wybiera proste kształty, które mają symbolizować konkretne gry albo zasady działania urządzeń – tworzy bardziej ozdoby niż informacyjne rysunki. Nie chce odciągać uwagi od tekstu – i rzeczywiście nie udałoby mu się wygrać z historyjkami tu przytaczanymi. Michał Leśniewski wie bowiem, jak poprowadzić narrację, żeby zatrzymać przy tomiku najmłodszych. Proponuje rzeczowe komentarze, dość krótkie i esencjonalne, a jednak o wymiarze reportażowym – tak, żeby przyciągnąć do lektury. Za każdym razem przedstawia jakąś ciekawą postać i pozwala za nią podążać, co doprowadzi odbiorców do kolejnego komputerowego odkrycia. Dzięki temu nie zajmuje się od początku technicznymi szczegółami, a zaprasza dzieci do odkrywania pracy uczonych i do śledzenia rozwoju informatyki. Pisze ten autor ciekawie, wie, na co kłaść nacisk. Przy okazji maszyn szyfrujących podpowie w ogóle odbiorcom zabawę w szyfrowanie tekstów – a takich pomysłów pominąć nie można. Jest książka „Ale komputery” starannie opracowaną publikacją, która przyda się dzieciom zafascynowanym możliwościami elektronicznych gadżetów. Może wyzwolić międzypokoleniowe dyskusje i wspomnienia dorosłych, którzy w pewnym momencie odkryją coś, co pamiętają z własnego dzieciństwa – a to już droga do dalszych opowieści na dobranoc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz