niedziela, 15 grudnia 2019

Martyna Raduchowska: Fałszywy pieśniarz

Foksal, Warszawa 2019.

Ratunek po śmierci

Ida to „szamanka od umarlaków”, która powraca w trzecim tomie cyklu, by pomagać w rozwiązywaniu zagadek kryminalnych. Sprawdza się doskonale jako medium i może być tajemniczą informatorką policji. Pod jednym warunkiem: że śledczy nie będą zadawali zbyt wielu pytań. Bo Ida przekazuje im informacje, które budzą co najmniej niepokój, to bohaterka, która świetnie orientuje się w przebiegu zbrodni, zachowaniach sprawców, motywacjach i rozkładzie pomieszczeń, w których nigdy nie była. Ida ma dar – i ten dar w dobrym celu wykorzystuje. A ponieważ we Wrocławiu zaczynają się mnożyć niewyjaśnione tragedie, Ida musi ponownie wkroczyć do akcji. Przy okazji powinna też zmierzyć się z własnymi demonami i trafić do miejsca, które wydawało się wykluczyła już ze swoich eskapad. Jednak dla dobra śledztwa i przy wsparciu wtajemniczonych kolegów z policji może podjąć ryzyko. I tak największą cenę zapłaci ona sama – ale nie da się żyć z „darem” i nie wykorzystywać go dla dobra ludzkości.

Martyna Raduchowska sięga po postać sympatycznej „szamanki od umarlaków” i za jej pomocą przekonuje odbiorców do czytania powieści fantastycznych pożenionych z thrillerami i horrorami. „Fałszywy pieśniarz” to udany mariaż gatunkowy. Autorka wykorzystuje tu nie tylko wyobraźnię i schematy znane z kryminałów, bawi się motywami i samą narracją. Zaprasza czytelników do gry polegającej na odkrywaniu kolejnych źródeł inspiracji formalnych. Serwuje zestaw oryginalnych połączeń – co ciekawe, nie zdradza tych wyrafinowanych intelektualnych zabaw okładka, raczej odstraszająca tych, którzy od horrorów i niskiej rozrywki literackiej trzymają się z daleka – tymczasem zawartość tomu nie rozczaruje nawet bardzo ambitnych czytelników. Raduchowska wpatruje się trochę w Martę Kisiel, podobnie próbuje łączyć światy: rzeczywistość znaną odbiorcom (chociaż w klimacie noir) i zaświaty, pełne upiorów, trupów i zjaw. Bohaterkę realną wtrąca w kontekst oniryczny i obserwuje, jak ta sobie radzi z codziennymi wyzwaniami. Jest w tym odrobina śmiechu, więcej puszczania oka do odbiorców – jest też czysta przyjemność prowadzenia sprawnej narracji. Martyna Raduchowska wie, czego chce od tekstu, bez problemu panuje nad emocjami czytelników i ładnie nakreśla motywacje postaci. Nawet dla tych, którzy nie przepadają za horrorami, ma sporo atrakcji. „Fałszywy pieśniarz” to wielowątkowa i polifoniczna powieść, w której autorka udowadnia, że można gatunek kojarzony z niską rozrywką wynieść bardzo wysoko.

Co ciekawe, nie można jednoznacznie stwierdzić, czy Raduchowska lepiej czuje się w prozie realistycznej, czy w poszukiwaniu punktów stycznych z zaświatami. Płynne są granice w opisach, nie ma wymuszania akcji przez warunki panujące w jednej albo drugiej przestrzeni, wszystko wynika z siebie w sposób bardzo naturalny i może przekonywać czytelników. Śledzenie samej intrygi powiązane jest z delikatnym humorem, mimo że całkiem sporo tu dylematów okołomoralnych – istotnych dla bohaterki. Martyna Raduchowska proponuje inne oblicze fantastyki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz