Egmont, Warszawa 2019.
Przez prerię
Samotny kowboj na swoim dzielnym wierzchowcu przemierza prerię, żeby pomagać innym. Tym razem, w tomie „Człowiek z Waszyngtonu” Laurent Gerra i Achde wykorzystują pomysły Morrisa, żeby przedstawić historię Rutheforda Hayesa, któremu w zdobyciu głosów mieszkańców Zachodu ma pomóc Lucky Luke. Hayes wybiera się w trasę, żeby prowadzić kampanię wyborczą, ale jego życiu grozi poważne niebezpieczeństwo: przeciwnicy nie cofną się przed niczym. Dlatego też obecność dzielnego i błyskotliwego kowboja zapewni najlepszą ochronę. Lucky Luke ignoruje Billy'ego Kida, który chce wyrównać rachunki (naiwny, wierzy, że wygra z kowbojem jakikolwiek pojedynek, przez co ciągle się ośmiesza) i razem z Hayesem oraz Lemoniadową Lucy wyrusza w podróż. Owa podróż obfituje w niespodzianki w postaci zburzenia muru (Berlin, którego mur był własnością, rozpacza, inni się cieszą) i pogoni za białym nosem (mały Michael od początku wie, czego pragnie). Zasadzki, pojedynki, pościgi i strzelaniny są tu na porządku dziennym i nieodmiennie śmieszą. Duch Morrisa unosi się nad komiksem i fani przygód Lucky Luke'a nie będą rozczarowani na pewno.
Kanwa historii jest schematyczna, ale nie przeszkadza to w lekturze. Wiadomo, jak przebiegnie droga (tyle że realizacja poszczególnych zagrożeń to już niespodzianka), wiadomo, że Lucky Luke jest niepokonany i z radością ośmieszy wszystkich przeciwników. Ci, którzy na życie Hayesa czyhają, też należą do pomysłowych (przebranie za tancerkę kankana w jednym z saloonów to jest coś), a metody tarzania w smole i pierzu przestępców przeszły już do lamusa. Głos zyskuje czasami także Jolly Jumper, dzielny rumak obdarzony zmysłem ironii. Lucky Luke przekona się, jaką tajemnicę skrywa Hayes (i po co mu wierny milczący sługa), dowie się też, dlaczego Lucy ma przydomek Lemoniadowa. Dziać się będzie bardzo dużo w planie podstawowym – ale jeszcze więcej w tle. Kolejne kadry warto śledzić ze względu na dodatkowe smaczki, którymi autorzy wysycają opowieść. Mnóstwo tu aluzji i żartów pobocznych, wykorzystujących wiedzę odbiorców na temat obecnych czasów: nawiązania do współczesności nie mają innej funkcji poza komiczną, ale w piękny sposób uzupełniają relację i nadają jej barw. Lucky Luke sam w sobie nie może już niczym zaskoczyć odbiorców, za to mieszkańcy prześcigają się w pomysłach na zadziwianie otoczenia. To sprawia, że komiksy o tym bohaterze trafią zarówno do najmłodszych odbiorców, jak i do dorosłych – fani serii wcale nie muszą z niej rezygnować. Na uwagę zasługuje tu również dopracowanie kadrów, to, jak ciekawe są pod kątem grafiki: można je z przyjemnością śledzić.
Przygody Lucky Luke'a oparte są na śmiechu i intertekście. Sytuacje z przeszłości wtopione w klimat bajki i wykorzystujące sklasyczniałych bohaterów bardzo dobrze się sprawdzają. W efekcie komiksy z tego cyklu trafią i do czytelników ceniących sobie wyrafinowane opowieści.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz