Marginesy, Warszawa 2019.
Leonardo na dziś
To nie jest żmudne odtwarzanie biografii ze strzępków informacji. To próba pokazania człowieka żywego, pełnego wad i przez to intrygującego, jednocześnie wpisującego się w epokę i wykraczającego poza nią. To inne niż obarczone obowiązkowym zachwytem przyglądanie się dziełom i pomysłom artysty, podsycane jeszcze komentarzem na temat poszczególnych rozwiązań. Przy tym wszystkim Mike Lankford bardziej zachowuje się jak komentator sportowy względnie dziennikarz nowych mediów niż poważny badacz – zdarza mu się nawet rzucić ostrzejszym słowem jeśli wie, że podsyci to zainteresowanie czytelników. Leonardo da Vinci w takim ujęciu dziwi i zachwyca z zupełnie innych powodów niż zostało to przez wieki narzucone publiczności. „Stać się Leonardem” to książka, w której więcej jest pytań niż odpowiedzi, ale też tam, gdzie autor puszcza wodze fantazji, by zaprezentować mistrza – i zaznacza to w tekście – staje się świetnym czytadłem.
Przede wszystkim w lekturze bardzo silny jest kontekst i koloryt lokalny. Leonardo da Vinci nie żyje w próżni, a renesansowe Włochy to przestrzeń nasycona barwami, smakami i zapachami. Mike Lankford zachowuje się momentami tak, jakby chodził za swoim bohaterem krok w krok i relacjonował jego poczynania, jakby był obecny przy kolejnych rozmowach i dyskusjach i kontrolował ustalenia z mecenasami czy zleceniodawcami. Nie chce roztaczać kolejnej opowieści o wizjonerze i natchnionym artyście, który zrewolucjonizował sztukę. Sprawdza za to, jak Leonardo da Vinci próbował sprzedawać swoje umiejętności, przekonywać do siebie możnych i zyskiwać pracę. Z upodobaniem tropi jego porażki, opowiada o momentach zwątpienia, o problemach z materią (między innymi o farbach, które łuszczyły się na ścianach i o miejscach nie do pomalowania), o odwlekaniu realizacji zleceń i traceniu w oczach potencjalnych mecenasów. Leonardo da Vinci to człowiek sprzeczności i te sprzeczności Lankfordowi udaje się oddać w tomie.
Bardzo lubi ten autor prowadzić analizy przesłań i polemiki z interpretacjami dzieł Leonarda da Vinci. Kiedy tylko może, przekazuje w narracji opowieści o konkretnych obrazach, pokazuje, jak funkcjonowały w świadomości ludzi, by następnie przedstawić własną – często wywrotową – koncepcję dotyczącą wskazówek zamieszczanych przez mistrza. Potrafi przekonać do swoich pomysłów, a przynajmniej sugeruje czytelnikom, że w doskonale wszystkim znanych pracach kryją się jeszcze różne tajemnice dla uważnych. „Stać się Leonardem” to nie pełnowymiarowa biografia, a książka na bazie faktów – beletryzowana niemal opowieść o kreatywnym i dość chaotycznym twórcy. Mike Lankford zachęca jednocześnie do sprawdzania, jak dzisiaj funkcjonuje Leonardo da Vinci wśród krytyków i badaczy sztuki, ale też – do przyglądania się, jak wielki artysta był postrzegany przez sobie współczesnych. Bawi się historią jako źródłem danych oraz plotek, wplata w narrację sporo ciekawostek. Nie zamierza przedstawiać pełnego życiorysu ani spisu dzieł, za to z upodobaniem nawiązuje do możliwych oszustw i sztuczek stosowanych przez bohatera tomu. To przyjemnie napisana książka poświęcona odbiorowi sztuki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz