Egmont, Warszawa 2019.
Spełnianie marzeń
Żeby zachęcić dzieci do czytania, trzeba przedstawić im opowieść, która je zaintryguje i wzbudzi zainteresowanie. Najlepiej odwołać się do zjawisk dostępnych na wyciągnięcie ręki, do sytuacji, które są bliskie maluchom. Ewa Nowak to autorka, która ma wielką wprawę w tworzeniu większych i mniejszych historii dla młodych czytelników, nie ulega zatem wątpliwości, że jej „Dziadek do orzechów” znajdzie spore grono wiernych odbiorców. To ważne, bo książeczka ukazuje się na trzecim poziomie serii Czytam sobie, jest więc również ćwiczebną czytanką dla kilkulatków doskonalących nowe umiejętności. Autorka powinna zatem nie tylko dostarczać wyzwań, ale i przekonać najmłodszych, że czyta się dla przyjemności. I dzięki wybranej ścieżce fabularnej ta sztuka się jej udaje. W „Dziadku do orzechów” rzecz dotyczy baletu. Marysia, uczennica szkoły baletowej, dociera na lekcję, kiedy kończą się akurat przesłuchania do przedstawienia w Teatrze Królewskim. Udaje jej się przebłagać komisję, by dała jej szansę na zaprezentowanie umiejętności. Dzięki temu zostaje dublerką Piątej Myszy. Nie jest to co prawda rola marzeń (a jeśli Piąta Mysz zatańczy zgodnie z oczekiwaniami – to żadna rola), ale zawsze bliżej dziewczynce do prawdziwych występów. Marysia zresztą nie zamierza narzekać, cieszy się z tego, że może uczestniczyć w przygotowaniach do wielkiej sztuki i realizować swoje marzenia. Życzliwie nastawiona do świata, nie zazdrości nawet Zuzi, dziewczynce pokonującej na scenie Króla Myszy. Ćwiczy razem z nią jej układy – żeby pomóc nowej koleżance, którą opuścili niemal wszyscy tancerze.
W „Dziadku do orzechów” Ewa Nowak pokazuje, jak może zrodzić się prawdziwa przyjaźń. Przekonuje też do wytężonej pracy: Marysia i Zuzia naprawdę dużo ćwiczą, tańczą w każdej wolnej chwili. Odbiorcy mogą nawet nie zdawać sobie sprawy z ogromu wyrzeczeń: dziewczynki nie mają czasu na przyjemności, biegają na próby i przez całe godziny wykonują skomplikowane figury na parkiecie. Po takim wysiłku nagroda wydaje się oczywistością. Ewa Nowak umożliwia odbiorcom kibicowanie bohaterce, ale podsuwa też szereg pojęć związanych z teatrem i baletem (oraz, ogólnie, sztukami performatywnymi). Pasuje to do wymogów cyklu: na trzecim poziomie serii poza „litym” tekstem odbiorcy mają też dostać słowniczek pojęć – trudniejsze hasła autorka zaznacza gwiazdką, a znaczenie wyrazów sprawdzić należy na końcu książki. To sposób na poszerzanie słownictwa czytelników, ale również metoda na nauczenie ich, jak pracować z bardziej skomplikowanymi leksykalnie czytankami. Nie brakuje tu ilustracji: Ewa Beniak-Haremska proponuje rysunki ukazujące codzienność baletnic – wiele tu uchwyconego ruchu, ale i wysiłku uwidaczniającego się w mimice postaci. Najbardziej kolorowe jest tło i czasami to ono nadaje rytm przedstawianym sylwetkom. „Dziadek do orzechów” to książeczka, która została starannie przygotowana pod wieloma względami – najbardziej przykuje uwagę tych dzieci, które marzą o karierze scenicznej i liczą na łut szczęścia przy przygotowaniach prawdziwych spektakli. Ewa Nowak wie, jak zainteresować najmłodszą publiczność – a przy okazji uczy teatru.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz