sobota, 9 listopada 2019

Tomasz Samojlik: Żubr Pompik. Wyprawy. Skalny labirynt

Media Rodzina, Poznań 2019.

Pułapka

W Górach Stołowych jest sporo ciekawych rzeczy do zobaczenia. Choćby skalny labirynt, w którym można się zgubić. Przedziwne góry – jakby bez wierzchołków. Ale i małe zwierzątka. Tomasz Samojlik znów bawi się motywami, które przekonają najmłodszych nie tylko do lektury, ale i do samych bohaterów. Żubr Pompik z rodzicami oraz siostrą Polinką wybiera się na kolejną wyprawę, odhacza następne ważne miejsce w Polsce. Przy okazji sympatycznej wycieczki porusza kwestie istotne dla czytelników. Dba o to autor – w całej serii – żeby przemycić w opowieści coś, co zaintryguje dzieci, co będzie przejęte z ich codzienności. W wypadku „Skalnego labiryntu” powraca kwestia dyskryminowania najmniejszych. Żubr nie wierzy, że drobne gryzonie – koszatka, popielica, orzesznica czy mysz leśna – mogą być przydatne (zwłaszcza wielkim żubrom). Jednak kiedy gubi drogę w skalnym labiryncie to właśnie te bohaterki przychodzą mu z pomocą i proponują wskazówki, dzięki którym uda się wyjść z pułapki cało. Wszystko ku radości Polinki – nie tylko dlatego, że zyskuje ona ratunek dla brata, ale również ze względu na nowy morał: że nie należy lekceważyć maluchów.

„Skalny labirynt” to propozycja, w której autor bardziej zajmuje się krajobrazami, charakterystycznymi formacjami skalnymi, które można obejrzeć w Górach Stołowych niż zwierzętami. Jedną z wymienionych roślin, które wzbudzą ciekawość dzieci, jest natomiast… świecący mech. To zjawisko, które rzadko ma się okazję oglądać, żubry poznają je zresztą właśnie dzięki swojej przygodzie, inaczej nie byłyby świadome istnienia takiego tworu przyrody. Ale świecący mech nie funkcjonuje samoistnie, przydaje się do rozwiązania zagadki – przejścia przez labirynt. Żubry słyszą nawzajem swoje głosy, wiedzą, że są w miarę blisko siebie, jednak nie potrafią znaleźć wyjścia z pułapki. Pompik z przerażeniem odkrywa, że do niektórych miejsc nie dociera w ogóle słońce. Robi się naprawdę groźnie, nawet jeśli nie ma tu mowy o oderwaniu pociech od rodziców, a tylko o rozdzieleniu rodzeństwa – i to na krótką chwilę. Autor dostarcza czytelnikom adrenaliny. Liczą się silne emocje, tym razem to przygoda z prawdziwego zdarzenia. Dlatego też historyjka zajmie dzieci i zapadnie im w pamięć.

Najważniejsze przesłanie dotyczy oczywiście roli malutkich – odbiorcy pojmą aluzję i być może poczują się docenieni, w końcu bohater sam dowiaduje się, że nie wolno nikogo lekceważyć – bez wsparcia i sprytu młodszych (Polinka) i dużo mniejszych (gryzonie) nie wydostałby się z pułapki. Dostał cenną nauczkę – a to może podziałać również na zbyt pewne siebie kilkulatki. Tomasz Samojlik precyzyjnie wybrał temat, trafił w zagadnienie, które angażuje czytelników. Nie traci przy tym z oczu konwencji bajki – żubry dalej wędrują po kraju i odkrywają jego uroki. Na specjalnej rozkładówce wewnątrz tomiku można natomiast zaznaczać przeczytane już części – łatwiej będzie się zorientować w bardzo rozbudowanej serii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz