SQN, Kraków 2019.
Dla spacerowiczów
Bonnie Smith Whitehouse próbuje przekonać czytelników do zdrowotnych aspektów spacerów i do trenowania uważności przez chodzenie po najbliższej okolicy. „Pieszo i beztrosko” do mała książeczka, którą amatorzy niespiesznego przemierzania świata na własnych nogach mogą zabrać ze sobą i wykonywać wprowadzane przez autorkę zadania – tak, żeby nie znudzić się zbyt szybko tą formą rozrywki. Wydawałoby się, że nie ma nic prostszego od spacerowania, ale po modzie na nordic walking odbiorcy już nie powinni się dziwić, że każdemu rodzajowi aktywności fizycznej czy psychicznej można nadać odpowiednią oprawę i udawać, że jest to część rozbudowanego programu dbania o siebie. „Pieszo i beztrosko” to książka, która na rynku funkcjonować może jako gadżet – niemal wyłącznie – i która przyda się czytelnikom jako ozdobnik. Faktycznie jest pięknie wydana, ma wszytą zakładkę i sporo miejsca na notatki – to w pewnym stopniu maskuje brak pomysłu na zapełnienie objętości treścią, a trochę – może nadawać ekskluzywnego charakteru całości. Twarda okładka i tłoczone pozłacane litery też uszlachetniają przekaz. Bonnie Smith Whitehouse nie wymyśla właściwie nic nowego, jedynie motywuje do działania – ale dzisiaj i to się liczy, jeśli ktoś potrzebuje mody, żeby ruszyć z miejsca, niech po tę książkę śmiało sięga – nie zaszkodzi mu na pewno. Reszta może po prostu przyjąć jej istnienie do wiadomości – bez takiej pozycji na półce można spokojnie żyć.
Oczywiście znajduje się w środku wytłumaczenie koncepcji „pieszo i beztrosko” - czyli szukanie uzasadnienia dla samego tomu, wyliczanie zdrowotnych skutków spacerowania (gdyby ktoś się zastanawiał, jakie korzyści przyniesie mu wychodzenie do pobliskiego parku albo na łąkę – ludzie pracujący w korporacjach być może odnajdą się w tym stylu). I teraz: każdy rozdział w tomie rozpoczyna się od bardzo krótkiego i dość osobistego wprowadzenia. Bonnie Smith Whitehouse nie zajmuje się opowiadaniem o sobie, tylko o tym, czym dla niej są spacery – na taki temat nie da się zbyt długo pisać, więc autorka dość szybko przechodzi do streszczenia zawartości rozdziału i przygotowuje odbiorców na to, co poznają za chwilę. Dalej wynotowuje cytaty, które warte są rozważenia – przedstawia je, a następnie podaje kilka zadań dla odbiorców. To zadania dość proste i przypominają wyimki z dziennika kreatywnego, można dzięki nim rozwijać umiejętności pisania albo przysłuchiwać się sobie, zastanawiać nad własnymi potrzebami i nad sensem spacerowania jako takiego. Przekonuje, że warto przybrać pozycję turysty, który odkrywa nieznane sobie miejsce (nawet jeśli spacer odbywa się utartymi szlakami), zachęca do zagłębiania się we wspomnienia i do elementów medytacji. Czasami zwraca uwagę na problemy kraju albo na ekologię, innym razem każe skupić się na sobie i wykorzystywać spacer jako szansę na oczyszczenie umysłu. Przerywnikami dla własnych notatek mają być kolejne cytaty – tym razem przedstawiane już w funkcji przede wszystkim ozdobnikowej – wypełniające całą stronę lub rozkładówkę. „Pieszo i beztrosko” nie jest książką, która ma ambicje tworzenia mody, powstaje raczej na marginesie innych poradników z dziedziny samorozwoju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz