Filia, Poznań 2019.
Szachy
Jakoś ta powieść wypada słabiej niż poprzednie książki Marty Obuch, widocznie potrzebny jest autorce taki kawałek prozy, która w pamięć specjalnie nie zapadnie – i która uniemożliwia tkanie intryg zarówno na płaszczyźnie kryminalnej, jak i damsko-męskiej. Od początku wiadomo, kto z kim, samo śledztwo w sprawie śmierci nie obejdzie się bez wyjaśnień ze strony niedoszłej ofiary, a dopóki owa niedoszła ofiara chce milczeć, nie stanie się zbyt dużo. Później wprawdzie akcja na moment nabiera tempa, a autorka popisuje się wyobraźnią bez ograniczeń – ale zanim do tego dojdzie, jest słabiej. Może przez ambicje bohaterów, które zepsuły brzmienie całości, może przez uciekanie się do schematu. Faktem jest, że „Mąż przez zasiedzenie” momentami przystaje, okazuje się zasiedziały i nijaki. To powieść dobra na jeden raz, dla sprawdzenia – i poczekania do kolejnej, lepszej książki.
Bohaterką jest Patrycja, pani doktor językoznawstwa – tyle że jej językoznawcze zapędy ograniczają się do wyszukiwania banalnych gier słownych (zakodowanie w imionach skojarzeń z grą w szachy czy rozbijanie struktur wyrazowych, żeby wskazać w nich złowieszczą obecność śmierci). Patrycja nie zarabia zbyt dużo, a żeby móc związać koniec z końcem i utrzymać siebie oraz niepełnosprawną ciotkę, decyduje się na bycie gospodynią domową (chociaż nazywa się to „dama do towarzystwa”, dla lepszego efektu) u pewnego profesora. Syn profesora, Mateusz, niemal od razu wpada jej w oko, a ponieważ ze względów logistycznych dobrze by było, gdyby Patrycja razem z ciotką wprowadziła się do mieszkania chlebodawcy, romans będzie mógł rozkwitnąć szybko i bez problemów. Zwłaszcza że podlewany jest obficie kryminałem. Oto profesor przekonany jest, że dotychczasowa pomoc domowa podtruwa go – udowodnić może jedynie fakt, że kupuje najtańsze (więc i najgorszej jakości) jedzenie. Nikt nie wziąłby na poważnie słów starszego pana, gdyby nie spora przykrość: oto pewien menel częstuje się wyrzuconymi przez Patrycję lekami i jedzeniem – i pada martwy na progu domu profesora. Tak rozpoczyna się śledztwo, w którym Patrycja i Mateusz muszą wspólnie sprawdzić, co grozi starszemu panu – i co przed nimi ukrywa. Przez opowieść przewija się też komisarz Marchewka. W ogóle Marcie Obuch tym razem wyszły najlepiej postacie z drugiego, a nawet trzeciego planu – to, co dzieje się w tle, jest mniej przewidywalne i automatycznie ciekawsze: zarówno zażywna ciocia, jaki majordomus profesora to bohaterowie oryginalni i wprowadzający spore ożywienie do historii.
Mniej liczy się tu zresztą sensacja (wyłączając jedną scenę), bardziej sercowe przygody – autorka towarzyszy swoim bohaterom podczas kolejnych spacerów wypełnionych mało subtelnymi aluzjami, niespiesznie rozwija sytuację, bo i tak wiadomo, że Patrycja i Mateusz mają się ku sobie, a z braku ciekawszych możliwości wykorzystają narzucającą się okazję. „Mąż przez zasiedzenie” to tom napisany poprawnie – ale przy poprzednich powieściach Marty Obuch wydaje się zwykłą przeczekajką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz