Prószyński i S-ka, Warszawa 2019.
Wyścig o tron
Anna Jagiellonka nie zdobywa uznania sobie współczesnych, ale też potomnych. W historii zapisuje się jako osoba oschła i pozbawiona poczucia humoru, nieznająca zabaw czy uciech zmysłowych. Wyniosła i wyobcowana – taka też pozostaje w powieści Magdaleny Niedźwiedzkiej zamykającej trylogię Zmierzch Jagiellonów. A jeśli do postaci nie może się przekonać autorka – tym bardziej nie uda się z zaangażowaniem w jej losy publiczności literackiej. Na Annę Jagiellonkę albo Niedźwiedzka nie ma wyraźnego pomysłu, albo też – jeśli pomysł ma – nie trafia w zapotrzebowanie rynku. Nieprzypadkowo Magdalena Niedźwiedzka do tej pory funkcjonowała w swoich powieściach na kanwie biografii jako autorka, która w pierwszej kolejności potrafi zajmować się analizowaniem uczuć. Tam, gdzie uczuć brakuje – jak w przypadku Marii Curie-Skłodowskiej czy Anny Jagiellonki właśnie – tam książki wypadają znacznie słabiej, poniżej oczekiwań odbiorczyń.
Na razie Anna Jagiellonka czeka. Czeka na to, kto zostanie królem Polski. Czeka i irytuje się na szlachtę, na możnych, na własnych rodziców i na to, co przyniesie jej los. Zdaje sobie sprawę, że jest już niekoniecznie najlepszą partią: nie pierwszej młodości, pozbawiona uroku, niezbyt piękna, a do tego – niezdolna do urodzenia dziecka. Jako taka nie powinna nawet myśleć o wybrzydzaniu w małżeństwie. Musi iść za tego, kto zostanie dla niej wybrany. Bohaterka między innymi zastanawia się nad osobowością Henryka Walezego – jej zupełnego przeciwieństwa. Niechęć do Anny Jagiellonki ujawnia się też w społeczeństwie, ci, którzy dyskutują o przyszłości ojczyzny, nie chcą nawet dopuszczać do siebie myśli, że na tronie mogłaby zasiąść ta postać. Starają się nie pozwolić na taki rozwój sytuacji – z kolei Anna Jagiellonka jest zbyt dumna, żeby angażować się bezpośrednio w spory. I tak nie zdobyłaby posłuchu z racji zbyt małego poparcia.
I tak Magdalena Niedźwiedzka co pewien czas powraca do kobiety nieszczęśliwej i cierpiącej w milczeniu, wzbudzającej niechęć nawet u dam dworu. Pokazuje różnice między Anną Jagiellonką i jej sługami – pełnymi życia i seksualności, wigoru i radości istnienia. Im więcej cielesności, tym bardziej nieszczęśliwa wydaje się Anna, ale jej zmagania z samą sobą pozostają dla czytelniczek tajemnicą – są, jednak nie podlegają analizom. Może szkoda, może gdyby autorka zdecydowała się na wytłumaczenie swojej postaci, zdobyłaby dla niej kibiców. Anna Jagiellonka funkcjonuje w tej powieści jak manekin.
Ale podobnie papierowo wypadają dyskusje nad losami kraju. Tam, gdzie spotykają się mężczyźni, którzy kierują się sprzecznymi interesami, czas biegnie wyłącznie na jałowych dysputach. I tutaj komentarze wypadają dość blado – jak wyliczenia z podręczników do historii, a nie jak żywe dyskusje. „Anna Jagiellonka” to tom, który sprawia wrażenie przygotowanego na siłę, z konieczności, żeby zakończyć serię – a nie dla przyjemności odwzorowywania wydarzeń z dawnych dziejów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz