Nasza Księgarnia, Warszawa 2019.
Przygody poza czasem
To jedna z tych publikacji, które się nie starzeją, nawet jeśli część scenek pobrzmiewa trochę archaicznie (fakt, że siostra prowadzi doktorowi gospodarstwo, a kiedy ma odejść – grozi, że wyjdzie za mąż rozśmieszy zwłaszcza starszych czytelników). Na szczęście wydawnictwo nie postanowiło cenzurować Hugh Loftinga, znakiem czasów jest za to posłowie, w którym redakcja tłumaczy się z obecności w tomie… scenki z Murzynem, który marzy o tym, by mieć białą skórę. Doprowadzona do absurdu poprawność polityczna tym razem przegrała ze zdrowym rozsądkiem i odbiorcy mogą poznać „Doktora Dolittle i jego zwierzęta” w wersji nieokaleczonej, za to na nowo ozdobionej ilustracjami przez Magdalenę Kozieł-Nowak.
Przygody doktora Jana Dolittle i mieszkańców jego domu były szkolną lekturą i do dzisiaj mogą angażować maluchy: to książka w stylu, który dawniej podbijał serca młodych czytelników: jest tu sporo niebezpieczeństw, ale też równie dużo niespodzianek, nagłych zwrotów akcji i doświadczeń, które zapierają dech w piersiach. Fani całego cyklu książek o doktorze, który jako jedyny zna mowę zwierząt, mogą sobie teraz przypomnieć, jak wszystko się zaczęło: dlaczego doktor zdecydował się przekwalifikować i stać się „weterynarzem”, skąd wzięła się u niego znajomość języków zwierząt – i do czego to wszystko doprowadziło. W tomie „Doktor Dolittle i jego zwierzęta” widać, jak bohater zajmuje się kolejnymi stworzeniami, które przychodzą do niego i tworzą osobne kolejki do różnych wejść, jak niefrasobliwie pozbywa się pieniędzy (bez pieniędzy byłby zdecydowanie szczęśliwszy) i jak buduje zaufanie licznych istot. Ludzie właściwie nie mają do tej historii wstępu, jeśli już gdzieś się pojawiają, to jako dodatek. Na ich towarzystwo brakuje czasu: doktor Dolittle dowiaduje się, że w Afryce panuje zaraza, która dziesiątkuje małpy – zwierzęta potrzebują pomocy. Bohater razem z kilkoma najwierniejszymi towarzyszami (zwierzęcymi) wyrusza zatem w egzotyczną wyprawę, na miejscu spotyka się jednak z uprzedzonym do białych królem, ojcem księcia Bumpo (w sumie trudno się dziwić królowi, że nie ufa przybyszom – skoro przedstawia dość dokładnie, jak został przez nich potraktowany). Przygoda goni przygodę, a doktor Dolittle może swoimi umiejętnościami przyciągać dzieci do czytania.
Magdalena Kozieł-Nowak stawia na bajkowe i przede wszystkim pełnostronicowe ilustracje, na których może odmalowywać zróżnicowane uczucia bohaterów. Postacie mają tu najróżniejsze miny, widać po nich zmartwienia, smutki, lęki czy zaskoczenie. Ilustratorka podkreśla też egzotykę miejsca przez oryginalną ornamentykę. Nie stosuje konturów ani wrażenia trójwymiarowości, za to czasami łączy style malowania i rysowania – ozdabia książkę w duchu klasyki, tak, żeby było kolorowo (żeby tomem zainteresowały się nawet młodsze dzieci) i żeby nawiązać raczej do polskiej szkoły ilustracji niż do disneyowskich wzorców. To ilustratorka, której warto zaufać: prowadzi swoją opowieść w obrazach pewnie i z wyczuciem na tekst, po swojemu ozdabia historię, którą starsze pokolenia znają niemal na pamięć, a młodsze mogą zechcieć poznać choćby ze względu na szatę graficzną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz