Egmont, Warszawa 2019.
Przyjaciółki
Te dwie dziewczynki nie mogłyby się bardziej od siebie różnić. Pestka jest głośna, wszędzie jej pełno, uwielbia zabawy, w których bierze udział mnóstwo dzieci, bez przerwy wpada w tarapaty i nie potrafi usiedzieć na miejscu. Lilkę z kolei wciąż widuje się z nosem w grubych książkach (Pestka uważa, że książki są nudne). Lilka unika hałasu i gwarnego towarzystwa, niezbyt nadaje się do brykania i uprawiania sportów: nawet nie potrafiłaby zrobić gwiazdy. To, co Pestce sprawia przyjemność, Lilkę drażni – i na odwrót. Na próżno obie mamy namawiają dziewczynki, żeby chociaż spróbowały ze sobą porozmawiać. Ani Pestka nie ma ochoty na przebywanie z Lilką, ani Lilka nie garnie się do tego, żeby poznać Pestkę. Sądzenie po pozorach w tym wypadku wydaje się prostą drogą do unikania konfliktów. A jednak. Tylko przypadek może sprawić, że dwie kompletnie różne dziewczynki zaczną się ze sobą przyjaźnić. Annie Barrows wykazuje się bardzo dobrą znajomością psychiki dzieci i talentem do obserwacji – jest w stanie bez trudu przekonać odbiorców i do wyjściowych zastrzeżeń obu dziewczynek, i do przemiany, jaka w nich następuje pod wpływem nieprzewidzianych okoliczności. Kiedy Pestka wpada w tarapaty – bo próbuje spłatać figla starszej siostrze i przy okazji utrzeć jej nosa – to Lilka przychodzi z pomocą. Przydaje się jej talent do obserwowania i wyciągania wniosków: kilkulatka dostrzega rzeczy, których Pestka nie ma szansy zauważyć przy swoim trybie bycia. Pestka musi się ukryć, żeby uniknąć bury od mamy. A skoro już musi przebywać z Lilką – tu nikt nie będzie jej szukać – może jej pomóc w udoskonaleniu kostiumu czarownicy. Bo Lilka niespecjalnie dobrze radzi sobie z rysowaniem gwiazdek.
Tak zaczyna się seria Nierozłączki – zestaw minipowieści kierowanych do małych dziewczynek, o przygodach dwóch psotnych bohaterek. Sophie Blackall nadaje im rysy trochę na wzór przyjaciółek z picture booków Rose Lagercrantz (dziewczynki nie muszą być piękne, zwłaszcza Pestka do śliczności nie należy), w opozycji do disneyowskich księżniczek. Ilustracje są więc zabawne i przyciągają wzrok, ale nie na tyle, żeby oderwać małe odbiorczynie od lektury – w końcu w tekście dzieje się więcej i w dodatku w sposób, który przekonuje. Do dynamicznej historyjki pasują w pełni takie prześmiewcze lekko rysunki – nadają całości młodzieżowego charakteru.
Annie Barrows stawia na bardzo wyraziste bohaterki. Lilka i Pestka nie należą do wzorów do naśladowania, daleko im do ideału, każdej z innych powodów. Są przekonujące w swoich reakcjach wobec innych (zwłaszcza starszej siostry Pestki!), ale przenoszą też sytuacje i doświadczenia znane odbiorczyniom z ich codzienności. Mogą rozwiać wątpliwości, kiedy rodzice będą się gniewać, a kiedy tylko udają złość, mogą też podpowiedzieć pomysły na rozrywki (tworzenie magicznych eliksirów i ćwiczenie zaklęć lub chodzenie bez dotykania ziemi to rozrywki znane chyba wszystkim maluchom, bez względu na pochodzenie). Tutaj Lilka i Pestka przekonują się też, jak ważna jest przyjaźń – i że nie warto oceniać innych pochopnie. Gdyby nie konieczność, dziewczynki nie zaczęłyby ze sobą rozmawiać – obie uprzedziły się do siebie od razu i pod wpływem mających dobre intencje dorosłych. Teraz wiedzą, że znajomość da im sporo, uczą się zatem doceniać swoje towarzystwo. Książka sprawdza się jednak nie tylko jako podpowiedź na temat przyjaźni i zachowań w gronie rówieśników – jest przepełniona humorem i przynosi najmłodszym odbiorcom wytchnienie. Autorka przez to, że doskonale rozumie maluchy, trafi bez problemu do czytelniczek i zachęci je do śledzenia dalszych przygód dwóch nierozłączek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz