Znak, Kraków 2019.
Wolność po raz pierwszy
Wakacje, jeziora, marzenia, chłopak, który wydaje się idealny i w lot łapie wszystkie dowcipy, sam zresztą popisuje się poczuciem humoru. Antolka nie mogła przypuszczać, że czeka ją tak przyjemny czas na jachcie. W ogóle nie planowała tego rodzaju rozrywek. Chciała wyrwać się z domu po nauczce, którą dała zimnej i despotycznej matce – nastoletni bunt ma w tym wypadku solidne podstawy i wydaje się dla wszystkich zrozumiały. Jednak w przypadku Antolki okrutna rzeczywistość mogła przekreślić wszelkie nieracjonalne działania już na starcie. Dziewczyna – pełnoletnia, ale to niczego nie zmienia – ucieka z domu po olbrzymiej awanturze. Nigdy nie dostawała wsparcia od rodzicielki, więc ma teraz powód, żeby się odegrać. Inna rzecz, że brakuje jej pomysłu na kreatywne manifestowanie własnych poglądów: upija się w przypadkowej knajpie. Na naiwne dziewczyny pokroju Antolki czyhają już całe grupy podejrzanych typów. Spiskują z barmanem, który „doprawia” drinki – jeśli samotna nastolatka straci nad sobą kontrolę, wszystko może skończyć się źle. W przypadku Antolki na szczęście na horyzoncie pojawia się Jasiek, chłopak, który przytomnie reaguje i błyskawicznie obmyśla plan działania. A ponieważ nie ma co zrobić z ocaloną, zabiera ją na swój jacht. Oznacza to ekstremalnie dziwne przebudzenie dla bohaterki tomu. „Antolka” to historia prosta i momentami nawet lekko infantylna, ale wciągająca: wakacyjny romans dla nastolatek. Tutaj z góry wiadomo, jak rzecz się potoczy, nie ma możliwości, żeby dziewczyna – choćby i najbardziej racjonalnie do życia nastawiona – mogła nie zakochać się w chodzącym ideale, którego ma na wyciągnięcie ręki. Skazani na swoje towarzystwo młodzi ludzie dobrze się dogadują i świetnie ze sobą bawią.
Magdalena Kordel tą powieścią wkracza na rynek literatury młodzieżowej. Sprawdziła się już w relacjach dla kobiet, teraz też nie zawodzi, proponując najmłodszym wypadkową Musierowicz i Agaty Mańczyk: „Antolka” to historia cenna pod różnymi względami. Dostarcza rozrywki, co oczywiste. Ale poza tym w paru momentach relacja stanowi przestrogę, w innych przynosi refleksję na temat międzypokoleniowego konfliktu. Nieprzypadkowo autorka znajduje przeciwwagę dla domu, w którym wychowuje się Antolka: dziewczyna nie może dogadać się z matką, bo jest przez nią zawsze odrzucana i ignorowana. Zupełnie inaczej jest w domu jej najlepszej przyjaciółki, Oli: to w ogóle miejsce jak z poradników psychologicznych: problemy rozwiązuje się ironią, zawsze można porozmawiać o tym, co doskwiera, a ponadto – panuje tu ciepła atmosfera i można najeść się pysznymi naleśnikami. Niby nic, ale drobiazgi, na które nie ma czasu zapracowana pani doktor, wpływają na ocenę dzieciństwa. Na szczęście Antolka może liczyć na wsparcie rodziców przyjaciółki i dzięki temu nie dziwaczeje.
Magdalena Kordel decyduje się na książkę lekko naruszającą schematy. Konstrukcja pozostaje jak w typowych czytadłach, ale w realizacji pomysłu pojawiają się detale, które ucieszą czytelniczki i przyczynią się do pełniejszego angażowania się w tę historię. Bohaterka myśląca i nierozczulająca się nad sobą budzi zaufanie, w efekcie problemy, z jakimi się boryka, mogą odbiorców zachęcić do śledzenia powieści. Nie ma tu męczących powtórek z konwencjonalnych historii, za to w ramach fabuły podpowie Kordel kilka razy rozwiązania, które ucieszą nie tylko nastoletnie czytelniczki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz