Filia, Poznań 2019.
Hotelowe szczęście
Beata (która wcale nie ma na imię Beata, ale to imię akurat lubi, w odróżnieniu od własnego – więc go używa), wyjeżdża do Grecji. Nie na wakacje, chociaż początkowo miała nawet takie plany. Zdarzyła się jednak okazja, by połączyć odpoczynek od codziennych zmartwień z okazją do zarobku: Beata może popracować jako pokojówka w jednym z greckich hoteli. Dość szybko zaprzyjaźnia się z Agnieszką, kobietą, która wprowadza ją w specyfikę zawodu i przygotowuje na zjawiska charakterystyczne dla turystyki. Tu można pozwalać sobie na wakacyjne romanse (chociaż kierownictwo hotelu zabrania personelowi kontaktowania się z gośćmi hotelowymi), ważne tylko, by nie angażować się emocjonalnie, bo stąd biorą się wyłącznie problemy. Beata akurat zastanawia się nad sensem swojego związku: jej chłopak jest leserem, pozoruje ciężką pracę, a w rzeczywistości miga się od obowiązków i nie szuka płatnego zajęcia. Żyje marzeniami, czerpiąc energię z partnerki: Beata ma tego dosyć i musi uświadomić mężczyźnie, że dłużej nie będzie pozwalać na takie zachowanie. Agnieszka potrafi cieszyć się chwilą, ale i ją spotykają rozczarowania czy chwile depresji, nawet pod greckim niebem. Frywolny sposób bycia nie jest receptą na wielką miłość: kiedy taka bohaterkę dopadnie, uświadomi jej wady wybranego stylu życia. Do hotelu w Grecji przyjeżdża Jakub ze swoją narzeczoną, Oliwią. Oliwia jest szefową poczytnego magazynu dla kobiet, zarabia olbrzymie pieniądze i rządzi ludźmi, zawsze otrzymuje to, czego chce. Chwilowo chce Jakuba – zamienia go w swojego narzeczonego i steruje również nim. Tyle że w swoim perfekcjonizmie zaczyna popełniać błędy, które mężczyźnie uświadamiają, że nie chce takiej egzystencji. Ta para pozwala uświadomić czytelniczkom problemy toksycznych związków. Żeby jednak nie chodziło wyłącznie o miłość, chociaż w tej kwestii Krystyna Mirek jest niezawodna – i tworzy kolejną powieść, która urzeknie czytelniczki – pojawia się także temat sprawiającego problemy wychowawcze dziecka. Franek ma kilka lat i potrafi skutecznie zepsuć odpoczynek wszystkim wokół, na czele z własnymi rodzicami. Prawie nikt nie umie znaleźć do niego klucza: tylko starsze opiekunki, te, które kiedyś pracowały w szkole, a teraz na emeryturze mają mnóstwo czasu, są w stanie dotrzeć do chłopca. Przy nich Franek się zmienia – ale to sytuacje wyjątkowe. Mama się poddała, trzeba jednak wskazać jej właściwą drogę. Krystyna Mirek uważa, że to możliwe, przysyła zatem pewną mądrą kobietę, która z wyczuciem i spokojem podpowie, jak postępować z małym łobuzem. Dla Franka i jego rodziców jest jeszcze szansa. Wszyscy inni muszą również nauczyć się, jak budować swoje szczęście. I, co ważniejsze, jak zrozumieć, co im potrzebne.
„Szczęście all inclusive” to powieść bardzo udana. Autorka prowadzi tu równolegle kilka wątków, opowiada o sytuacjach wybranych par (lub rodziców, a przecież problemy wychowawcze także odbijają się na relacji dorosłych), portretuje momenty, które wzbudzały wątpliwości – albo te, które stanowią wskazówkę dla czytelniczek. Jest tu miejsce na nadzieję, ale też podpowiedź, kiedy zacząć wszystko od nowa i nie wracać do przeszłości. Może niektóre rozwiązania wydają się nieco naiwne, ale to prawo obyczajówek – nie ma na co narzekać. Krystyna Mirek potrafi pisać przekonująco, tworzy obyczajówkę, która – bez względu na przewidywalność i obecność charakterystycznych schematów – będzie robić silne wrażenie na odbiorczyniach. Te historie dostarczają emocji i wzruszeń, przynoszą też odpoczynek: autorka wie doskonale, czego czytelniczki potrzebują, podsuwa im komentarze i słowa pokrzepienia, służy rzeczowymi radami. Podsuwa ciekawą powieść ze słońcem w tle, a ponieważ dała się poznać szerokiemu gronu odbiorczyń jako autorka wprawna – nie będzie mieć problemu ze znalezieniem czytelniczek. „Szczęście all inclusive” to powieść, która ucieszy fanki gatunku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz