niedziela, 25 sierpnia 2019

Leszek Libera: Utopek

Od Do, Łódź 2018.

Z zaświatów

„Dziura w historii to nic dobrego, nawet gdy historia jest głupia” wyjaśnia narrator „Utopka”. Historia jest u tego autora tematem, na który stale się wpada – nieprzypadkowo, po to, żeby pokazać czytelnikom jej mankamenty i pułapki. Historia jest przerywnikiem, ale i katalizatorem działań Buksa Molendy, utopka, który przemierza świat, żeby przeanalizować to, co dzieje się w różnych czasach. W pierwszym rzędzie jednak ów utopek musi dorosnąć. I na jego dzieciństwie oraz młodości koncentruje się Leszek Libera w pierwszym tomie obrazoburczej i buntowniczej opowieści. „Utopek” jest samodzielną książką, na której autor poprzestać nie mógł, bo też i odbiorcom jego bohater bardzo przypadł do gustu. Utopek wychowuje się na Śląsku, zresztą obserwuje to, co tutaj się dzieje i przesącza swoje doświadczenia przez pryzmat wierzeń lokalnych. Nie przeszkadza mu to jednak w odnoszeniu się do szerszego planu historycznego. Buks jest dzieckiem, które sprawia problemy wychowawcze, o matce – przynajmniej rzekomej matce – wyraża się wyłącznie niepochlebnie, wyciąga na światło dzienne jej wady i podłości. Jeśli sprzeciwia się bezpośrednio – obrywa za to, co wcale nie przeszkadza mu na bunt następnym razem. W chwilach słabości, grozy albo pragnienia, utopek włazi do beczki, liże jej klepki i przechodzi pierwsze seksualne doświadczenia. W tym świecie zresztą nie ma nic normalnego. Maryjka Porwol to dziewczyna, która bez przerwy je kaktusy (i kaktusami karmi wszystkich potrzebujących), a to zaledwie jeden ze słabszych sygnałów absurdu. Przy takich popisach wyobraźniowych może autor zakodować w książce dość gorzkie oceny Ślązaków i ich stosunku do historii (czy też miejsca w historii). Ślązak według tej opowieści bierze się z historii ojczyźnianej i pierdzenia – w końcu Libera przedstawia kilku dalszoplanowych komentatorów, którzy wyłącznie tym – oraz piciem w karczmach – się zajmują, co nie przeszkadza im w wygłaszaniu „wielkich” komentarzy na temat rzeczywistości. Buks Molenda wie, jak pozbyć się świerzbu i dlaczego Ślązacy źle sobie radzą z władzami komunistycznymi. Tu różne zagadnienia splatają się ze sobą, płyną z siebie bezpośrednio, chociaż na pierwszy rzut oka nie mają ze sobą związku. Leszek Libera jednak potrafi pisać tak, że każdego porwie rytm jego narracji. Nieważne, czy chodzi tu o faktyczne wydarzenia, analizę historii i polityki, czy też – o motywy fantastyczne, z pogranicza snu i absurdu. I w jednym,i w drugim przypadku autor radzi sobie doskonale. Przygląda się społecznym lękom i reakcjom, poddaje surowej ocenie to, co zasługuje na krytykę. I nigdy, przenigdy nie bawi się w dyplomację. W tej książce dzieje się mnóstwo, akcja cały czas się zmienia i ulega modulacjom, coś, co w pewnym momencie jest oczywiste, za chwilę zostanie postawione na głowie – i będzie tak samo prawdziwe jak przed chwilą.

Ma ta proza swój specyficzny rytm, jest atrakcyjna ze względu na sam język (ogromna w tym zasługa tłumaczki, Sława Lisiecka bez wysiłku radzi sobie z melodyjnością i z ironicznymi zabiegami, ma też rękę do aforystycznych komentarzy). „Utopek” jest z jednej strony przeglądem doświadczeń całego narodu i sprawdzaniem pojemności społecznych sfer, z drugiej – zabawą literacką, prowokacją i sprawdzaniem wytrzymałości odbiorców. Tutaj nie ma mowy o tym, by akcja na moment przystanęła albo przestała być przekonująca. Bez względu na to, co wymyśli utopek, nie przestanie dzielić się z czytelnikami trafnymi ocenami rzeczywistości. A że sam bierze się ze świata spoza realizmu – tym bardziej jest przekonujący.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz