Lira, Warszawa 2019.
Śledztwo na herbatce
Raz udało się Karolinie Morawieckiej rozwiązać sprawę kryminalną – to wystarczy, żeby teraz chciała się angażować w każdą tajemnicę. Sytuacja wydaje się idealna, bo akurat umiera – niespodziewanie – pani Marta, jedna z sąsiadek. Tak się składa, że Morawiecka była u niej przed śmiercią i teraz może chętnie włączyć się w poszukiwania mordercy. Tu policja nie da się namówić na współpracę, nie będzie się dzielić informacjami, zwłaszcza ze wścibską starą babą. W odróżnieniu od książkowych detektywów, postaci idealnych, które mają tylko pojedyncze rysy na charakterze, Karolina Morawiecka jest jedną wielką wadą, trudno w niej wskazać elementy budzące sympatię odbiorców. Ratuje ją komizm. Ta postać jest do granic możliwości przerysowana, stanowi własną karykaturę, wyjątkowo trafną zresztą – i dlatego tak chętnie będą czytelnicy śledzić tę historię. Karolina Morawiecka ma swoje sposoby, żeby wydobywać wiadomości z innych. Zwłaszcza w psychice podobnych sobie pań, które pojawiają się w relacji. Ale oryginalnych postaci nie brakuje – na scenę wkracza na przykład siostra Tomasza, zakonnica i feministka w jednym, w odróżnieniu od Karoliny Morawieckiej oczytana i inteligentna (choć otwarcie wyrażająca swoje kontrowersyjne poglądy). Na iskrzeniu między bohaterkami – a iskrzyć będzie często – polega dynamika tego śledztwa. Mocno akcentowana obyczajowość pozwala wydobywać żarty nie tylko z kryminalnych zjawisk. W końcu bohaterka nie może się przyznać do słabości, na przykład – braku talentu do pieczenia ciast – albo nadmiernego apetytu na słodycze, musi przed innymi również udawać oczytanie i zainteresowanie lekturami. Zachowywanie pozorów wyzwala śmiech i odwraca uwagę od intrygi.
Powodów do radości będzie w tej powieści sporo. Nie ma mowy o przezroczystej narracji. Karolina Morawiecka (tym razem autorka!) bardzo zwraca uwagę na literacki charakter tekstu. Uwielbia zwroty do czytelników, kieruje też do nich część przypisów. Stosuje aż w nadmiarze wykrzyknienia wtrącane w opowieść, trochę egzaltowane, ale wpasowane w charakter bohaterki prowadzącej amatorskie śledztwo. Już w sposobie prowadzenia relacji widać wyraźny dystans do śmiesznych postaci: zabawa cudzym kosztem nie może być przykra – Karolina Morawiecka (postać) zasługuje na utarcie nosa. A przy okazji autorka może odejść od schematów literackich. Wprawdzie przy eksponowaniu trudnego charakteru automatycznie przerysowuje też narrację i czasami aż prosiłoby się o odrobinę stonowania – ale nie w tej historii. Tu trzeba wygłupu. I taki autorka odbiorcom funduje. W trafnym obrazku rodzajowym jawi się jako znakomita obserwatorka ludzkich zachowań. Kryminał to tylko dodatek. Ale przy wielu atutach tomu warto by zwrócić uwagę na fakt, że „stróżka” to nie to samo co „strużka”… Karolina Morawiecka (autorka) podsuwa odbiorcom opowieść wartką, pomysłową i pełną śmiechu. Sprawia, że już dla samych postaci chce się śledzić tę relację. Zabawna aż do przesady książka to wariacja na temat „babskich” kryminałów na wesoło – znajdzie wielu zwolenników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz