Prószyński i S-ka, Warszawa 2019.
Międzyludzkie relacje
Jeśli na początku powieści obyczajowej dla kobiet pojawia się bohaterka w szczęśliwym związku – i mężczyzna, który do niej wzdycha, wiadomo, jaki finał zafunduje autorka, bez względu na stopień skomplikowania problemów i przeszkód we wzajemnej relacji. „Piękna miłość” ma kilka wcieleń, Wioletta Sawicka decyduje się na rozmaite ujęcia tematu. Istnieje tu idealne małżeństwo: Baśka wie, że zawsze może liczyć na Michała, z nim spełnia swoje marzenia, z nim uprawia seks doskonały, z nim czuje się bezpiecznie. Ma paczkę przyjaciół, zajmuje się budową upragnionego domu – wszystko układa się po jej myśli. Sawicka, która całkiem lubi wplatanie do powieści związków toksycznych, tym razem przesadza w drugą stronę, to jest – nie pozwala na żadną skazę w tej relacji. Spoiler na czwartej stronie okładki pokazuje czytelniczkom jasno, czego mogą się w najbliższej przyszłości Baśki spodziewać. Jednak nie pozostawia autorka wątpliwości, że piękna miłość może dotyczyć tego małżeństwa. Tytułowe hasło da się odnieść i do doświadczeń macierzyńskich, tutaj znów autorka wplątuje się – trochę niepotrzebnie – w dyskusję społeczną na temat aborcji. Pozostawia swojej bohaterce wybór, czy usunąć poważnie uszkodzony płód, czy doczekać rozwiązania i stracić urodzone dziecko – to pole do wprowadzania szeregu argumentów, wiadomo, że bohaterka decyzję podjąć musi sama i wiadomo, że jej problem czytelniczki podzieli – jednak autorka traktuje motyw upragnionej ciąży trochę jak pole do moralizowania, a trochę – jak możliwość wypełnienia egzystencji bohaterki, przed którą jeszcze długa droga do stabilizacji. Wreszcie piękna miłość może dotyczyć postaw Łukasza, który bez względu na wszystko jest w stanie czekać na odwzajemnienie uczucia – na przekór zdrowemu rozsądkowi i trochę baśniowo.
Wioletta Sawicka tę obyczajówkę dla pań przeładowuje rozmaitymi problemami i tragediami, zmusza bohaterkę do przeżywania szeregu rozstań, krzywd lub lęków. Odbiera jej niemal wszystko, żeby pokazać siłę charakteru w momencie próby. Baśka musi znaleźć w sobie (albo poza sobą) szansę na poddźwignięcie się z kryzysu. W pewien przewrotny sposób może być ta książka pocieszeniem dla odbiorczyń, które nie borykają się z tak wielkimi dramatami we własnej codzienności, ale też Wioletta Sawicka niespecjalnie próbuje pokrzepiać – raczej dodawać sił ze względu na hart ducha postaci. Jest „Piękna miłość” zestawem testów, wyzwań dla postaci – więc i emocji dla czytelniczek spragnionych obyczajowej akcji. Czyta się tę powieść praktycznie bez większych zastrzeżeń, autorka płynnie prowadzi narrację, co pewien czas przypomina o roli nie tylko miłości, ale i przyjaźni – pokazuje, jak relacje, o które się nie dba, mogą się rozpaść, pociągając za sobą dawne umowy i przekonania. Tworzy rodzaj przestrogi dla odbiorczyń, a jednocześnie pokazuje, jak kapryśny bywa los. Niby to zwykłe czytadło, oparte w dodatku na schematach charakterystycznych dla twórczości kobiet – i dla kobiet – a jednak dzięki rozbudowaniu warstwy narracyjnej oraz samej fabuły zamienia się w lekturę wciągającą. Dla czytelniczek będzie to zderzenie z szeregiem poważnych problemów, ale nie przestaje przez to „Piękna miłość” być literaturą rozrywkową i krzepiącą. To coś dla fanek rozbudowanych czytadeł, opowieści, w których międzyludzkie relacje przybierają najrozmaitsze formy i prowadzą do lepszego zrozumienia siebie. Trudno mieć autorce za złe, że przy okazji zmusi odbiorczynie do autorefleksji, do zastanowienia się nad tym, jak postąpiłyby w sytuacji bohaterki – to chyba największa siła „Pięknej miłości”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz