Egmont, Warszawa 2019.
Prahumor
Od dawna już ten autor proponuje zabawę i ironię, żeby przekonać najmłodszych do uczenia się historii. Rezygnuje z podręczników i konwencji na rzecz wygłupów, uwodzi młodych odbiorców tym, co niegrzeczne (przynajmniej z pozoru). Odwołuje się Terry Deary do tego, czego nie mówią nauczyciele na lekcjach historii – i jest bardzo przekonujący. Wyszukuje ciekawostki i anegdoty – a fakty po prostu opatruje odpowiednim sarkastycznym komentarzem. Nieobojętna narracja zapewnia zaangażowanie czytelników. Terry Deary na tym nie poprzestaje, dalej urozmaica opowieść – zmienia jej formę, wprowadza zestaw zagadek lub twierdzeń na przemian prawdziwych i fałszywych, żeby potem móc wyjaśniać sensacje. Buduje napięcie, bo wie, że tylko na dużych emocjach może wygrać podawane wiadomości – nawet odpornym na wiedzę. Autor, który kiedyś zasłynął krwawymi komiksami, proponuje całą serię popularyzującą naukę. „Ci odjazdowi jaskiniowcy” to zaledwie wycinek przeszłości.
Bezustannie Deary zderza teraźniejszość i prehistorię, zachowuje się, jakby był przekonany, że jego czytelnicy wierzą w hipermarkety i smartfony w czasach jaskiniowców, a takie połączenia wypadają najbardziej komicznie. Opiera się na nich autor przez dużą część tekstu – albo sięga po ostre komentarze, puenty na prawach satyrycznych. Chodzi o to, żeby jak najdalej odejść od nudnych wykładów i uświadomić często zbuntowanym już odbiorcom, że nauką można się bawić i wygłupiać. Deary szuka w pierwszej kolejności prostych sensacji, tego, co krwawe, okrutne, czarnohumorowe, bezwzględne. Im głupiej ktoś traci życie – tym lepiej dla narracji. Im większe błędy popełnia (co widać dopiero z perspektywy czasu), tym bardziej ucieszy czytelników. A uradowani niewyszukanymi dowcipami zostaną przy książce – i zaczną z czasem doceniać również ironię i bardziej subtelne zabawy autora. Ten nie ustaje w wysiłkach prowadzących do rozśmieszania.
Jest tu kalendarium wydarzeń sprzed tysięcy lat, są obrzydliwe przepisy kulinarne, imitacje artykułów prasowych, zbiory zasad, testy na sprawdzenie wiedzy nauczycieli (niby nikt tu nie zaryzykuje, ale – można). Do tego – drobne komiksy, czyli połączenie, które w ostatnich latach zrobiło furorę na rynku literatury czwartej. Dzieci uczą się nawet mumifikować zwłoki (i taki poradnik się tu znajdzie). Terry Deary dąży do tego, żeby przekuwać na żart każdą informację – i całkiem dobrze mu to wychodzi. Portretuje jaskiniowców (czasami w formie odkrywanych współcześnie szczątków, które aż się proszą o własną historię), odwołuje się do pracy archeologów, odnotowuje odkrywców. To, co już o jaskiniowcach wiadomo, zamienia w wartką relację. To, czego nie wiadomo – zmyśli lub zasugeruje tak, żeby opowieść nie traciła impetu. Nie ulega wątpliwości, że przyciągnie do historii młodych odbiorców – i że uświadomi im jedno – historia to nie tylko zbiór nudnych dat. Kto lubi czarny humor i odchodzenie od rutyny, ten tomikiem będzie zachwycony. Czasami przydaje się takie podejście – z dystansem i kreatywne. Nieprzypadkowo Terry Deary na rynku literatury młodzieżowej od dawna robi furorę. Jest w pierwszej kolejności satyrykiem, w drugiej dopiero – historykiem. Jaskiniowcy dostarczą wielu niespodzianek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz