Edipresse Książki, Warszawa 2019.
Marzenie o przygodzie
To takie proste: wypożyczyć samochód, wsiąść do niego i pojechać. Bez planu, z otwartością na to, co spotka się po drodze, choćby było nie wiadomo jak kiczowate i absurdalne. Najlepiej z towarzyszem podróży, który zapewni miłą atmosferę i porozumienie, a do tego – umożliwi komentowanie na bieżąco napotykanych kuriozów. Artur Owczarski wielkich planów nie robi, chociaż decyduje się na przejażdżkę imponującą: zamierza poznać słynną Drogę 66, w całej jej okazałości i mimo że po Ameryce jeździć już można znacznie lepszymi pod względem jakości trasami – i zwiedzać zupełnie inne miejsca. Autor tomu „Droga 66. Droga matka” doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że gdyby chciał trafić do każdego wartego zwiedzenia zakątka Stanów Zjednoczonych, nie wystarczyłoby mu życia – pozwala więc, żeby los wybrał za niego i daje się kierować drodze, która powraca do świadomości turystów. Droga 66 odzyskuje status kultowej, zaczyna być ceniona jako atrakcja turystyczna i jako nawiązanie do przeszłości – a to oznacza, że poszczególne jej odcinki mogą zaskoczyć podróżników. Owczarski chłonie przydrożne krajobrazy, zachwyca się rodzajami nawierzchni i pomysłami na zagospodarowanie terenów, przez które prowadzi legendarna trasa. Tu nawet wybór samochodu ma znaczenie – kiedy dojedzie się do bardziej malowniczych terenów. A dojedzie się na pewno, trzeba tylko trochę cierpliwości.
Prowadzi autor odbiorców przez kolejne odcinki trasy, ale opowieść wypada dość skrótowo: na początku tylko Owczarski odnosi się do historii drogi, dokładnie omawia przeszłość czy narodziny legendy, później już tylko sprawdza, ufa własnym oczom i wprowadza obserwacje wzbogacane jeszcze własnymi komentarzami. Zachowuje się jak podróżnik-bloger, a nie odkrywca – więc tom można czytać szybko, niemal w rytmie podróży. Każdy odcinek trasy ma w sobie coś charakterystycznego, coś, na co warto zwrócić uwagę – i coś, co pokazuje inne niż stereotypowe oblicze Ameryki. Niektóre miejsca odtwarzają przeszłość, fundują podróż w czasie, inne wykorzystują karykaturalne „pomniki” reklamowe jako obraz amerykańskiego snu. Nie będzie tu ani budowli znanych i rozpoznawalnych na całym świecie, ani szukania zabytków czy zachwycania się architekturą – za to misz-masz popkulturowy w całej okazałości stanie się dostępny czytelnikom. Czytelnikom, którzy zamienią się w widzów, bo „Droga 66” to tom, który wypada jak album. Bardzo często to, co Artur Owczarski skrótowo przedstawia odbiorcom w skąpej narracji, znajduje odzwierciedlenie na licznych zdjęciach – to dzięki fotografiom można naprawdę poznać otoczenie Drogi 66, przekonać się o absurdalnych rozwiązaniach i spotykanych przez autora dziwactwach, znaleźć Amerykę z dawnych stereotypów lub w ogóle spoza wyobrażeń turystów. Kolorowe kadry przedstawiają rzeczywistość, jakiej trudno się nawet spodziewać, podtrzymują legendę drogi i stanowią ciekawostkę dla tych, którzy chcieliby się wybrać w indywidualną podróż.
Staje się zatem Owczarski przewodnikiem po jednej z wersji USA, trochę na marginesie zwykłych podróży. Ale rozbudzać może tęsknotę za beztroską przygodą, za wyprawą w nieznane z szansą na odkrywanie czegoś nowego i na budowanie własnego atlasu niezwykłych wspomnień. Informacje są tu sprawą drugorzędną, bardziej liczą się przeżycia – a tych Droga 66 dostarcza pod dostatkiem. Jest to publikacja dość prosta, ale przygotowana z myślą o odbiorcach marzących o własnych podróżniczych trasach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz