Prószyński i S-ka, Warszawa 2019.
Psie życie
Henio Pies nie musi się przejmować obrazami bezpańskich psów w literaturze: skoro to pies, nie obchodzą go ludzkie lektury. Poprowadzi własną opowieść, w której narratorem jest Wierny. Sfora bezdomnych psów mieszka na zamkniętym wysypisku śmieci. Bohaterowie mają wszelkie powody, żeby nie ufać ludziom. Doznali rozmaitych krzywd, odrzucenia, porzucenia, braku miłości. Długo by wymieniać. Niektóre z psów dalej rozpaczają z tęsknoty za tym, co utraciły – zdają sobie sprawę, że w oczach innych ludzi nie mają już żadnej wartości, nawet jeśli wyglądają jak rasowe albo rasowe są – bo i te może spotkać smutny los. Jedne płaczą, inne śnią o wspólnych z ludźmi zabawach. Wierny ma powtarzający się sen o kolejnych sztuczkach, jakimi zaimponuje człowiekowi. Nadzieja umiera ostatnia, nawet jeśli marzenia nie mają sensu. Na wysypisku mieszkają psy z najróżniejszymi smutnymi historiami – definiuje je przeszłość, ale również ułomności fizyczne. Tu w imionach nie ma sentymentów, liczą się wyróżniki, nawet te okrutne – jakby na przekór ludzkiej poprawności politycznej. Do gromady bezdomnych psów przybywa kot Yamamoto. Chociaż wyniosły i pewny siebie (mimo dość upodlającej sytuacji), ma w sobie coś, co przekonuje do niego zwierzęta. Z kredytem zaufania zostaje przyjęty do stada – i może uczestniczyć w bardzo ważnym dla psów wydarzeniu. Sprawdza się jako kompan, a i wyrozumiały członek społeczności. Bo zwierzęta są dla siebie bardzo dobre, piekło przynoszą im tylko ludzie. Czworonogi doskonale sobie bez nich radzą i gdyby nie tęsknota za ludźmi – mogłyby sobie stworzyć własny raj (nawet jeśli na wysypisku śmieci).
„My, Psy, czyli czapka admirała Yamamoto” to niewielka książeczka poruszająca temat psiej samotności bez ludzi. Henio Pies nie zamierza obmyślać skomplikowanej fabuły. Przez długi czas po prostu prezentuje bohaterów tomiku, opowiada w krótkich rozdziałach o tym, jak znaleźli się na wysypisku, ale też – czego pragną. Chodzi o to, żeby zwrócić uwagę odbiorców na los bezdomnych zwierząt, budzić współczucie dla nich – i chęć niesienia pomocy. Gra umiejętnie na uczuciach młodych czytelników, nie zamierza proponować im czystej rozrywki, kiedy wokół dzieje się tyle zła. Świat zwierząt prezentowany z dużą ironią wypada tu z jednej strony realistycznie, z drugiej – bajkowo. To nie przesłodzona kreskówka, ale nie do końca też proza życia i ponure wyłącznie tony. Henio Pies ucieka w stylu od oczywistości. Humorem próbuje zastąpić brak oryginalności. Jest to publikacja do szybkiej lektury, autor nie zamęczy młodych czytelników nadmiarem tekstu – ale też odrzuca infantylność charakterystyczną dla narracji zwierząt w bajkach. Mit mówiących czworonogów przechodzi też na pomysły na blurb (tomik polecają różne psy). Dzieci powinny być usatysfakcjonowane taką historią, zwłaszcza że obok śmiechu Henio Pies zajmuje się również dość silnie wzruszającymi motywami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz