sobota, 11 maja 2019

Anna Mateja: Recepta na adrenalinę. Napoleon Cybulski i krakowska szkoła fizjologów

Czarne, Wołowiec 2019.

Pokonywanie trudności

Pewne rozwiązania w medycynie są dzisiaj oczywiste, ale niewielu ludzi zastanawia się nad tym, jak do nich dochodziło. Na rynku co jakiś czas pojawiają się publikacje przybliżające historię tej dziedziny wiedzy – i bywa, że to lektury ekstremalne pod względem naturalistycznych opisów, dziwnych eksperymentów i prób oraz błędów popełnianych zanim dotrze się do przełomowego odkrycia. Drogi prowadzące do polepszenia warunków życia człowieka bywają znacznie ciekawsze niż efekty – przynajmniej z reportażowego punktu widzenia. I tak na lady księgarskie trafia niewielki – ale bardzo gęsto napisany – tom „Recepta na adrenalinę. Napoleon Cybulski i krakowska szkoła fizjologów”. Anna Mateja doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że nazwisko Cybulski kojarzyć się będzie dzisiejszym odbiorcom niemal wyłącznie ze sławnym aktorem, ale próbuje przełamać niewiedzę i poprowadzić opowieść przez rejony niewyobrażalne z perspektywy XXI wieku. Może nie jest to lektura znakomita dla miłośników zwierząt: będzie się tu kroiło psy, zarażało szczury, szukało szczepionek na kolejne schorzenia – a wszystko przez testy na czworonogach – jednak efekty są olśniewające i przyczyniają się do ratowania życia ludzkiego.

Opowiada Anna Mateja o tym, jak Napoleon Cybulski wpadł na to, czym chciałby się w życiu zajmować, jak poświęcił się nauce i jak rozwiązywał problemy, na które wpadał. Opowiada o budowaniu zespołu, później zyskującego sławę jako krakowska szkoła fizjologów. Ale nie tworzy biografii Cybulskiego, chociaż ten życiorys na poczytną reportażową biografię całkiem nieźle by się nadawał – raczej skupia się na samym motywie uzyskania adrenaliny. Co ciekawe, momentami Anna Mateja przechodzi na inne postacie tych poszukiwań, przedstawia na przykład żonę pewnego uczonego, która – mimo że kobiety miały ograniczony dostęp do nauki – wspierała wybranka w trudnych działaniach i na równi z nim przeprowadzała kolejne eksperymenty. Kobiety z otwartymi umysłami, zaprzeczające stereotypom – to wątek społeczny, który całkiem nieoczekiwanie wplótł się tu do narracji i bardzo dobrze ją uzupełnia – w końcu w obu przypadkach (w poszukiwaniu sposobu na uzyskanie ekstraktu z nadnerczy i w walce o prawa kobiet) liczy się pokonywanie rozmaitych trudności i uprzedzeń społeczeństwa, wykraczanie poza schematy i dążenie do celu bez względu na opinie innych. Mateja o uciekaniu z utartych kolein pisze w tym tomie dość często, ale proponuje czytelnikom przede wszystkim walkę o wiedzę.

Chociaż autorka unika charakterystycznego dla lektur spod znaku pop upraszczanego stylu, nie zamienia jednoznacznie tomu w reportaż historyczny, to jednak udaje jej się przyciągnąć do czytania. Trzeba trochę wytrwałości, żeby przejść przez bardzo drobiazgowe opisy dotyczące przyrządzania szczepionek i stosowania ich, w tekście zaznaczone będzie każde wkłucie igły – ale to sposób na zaspokojenie ciekawości, w końcu przewalczanie niedostatków sprzętowych, konieczność zamieniania się w majsterkowiczów przez uczonych to również element przeszłości bardzo istotny w relacjonowaniu historii wielkich odkryć. Z takich smaczków ta książka się składa, będzie tu bardzo dużo opowieści z cyklu przełamywania niemocy. Funkcjonuje tom jak ciekawostka na rynku wydawniczym, coś dla odbiorców lubiących quasi-medyczne i naukowe opowieści z przeszłości – ale dostarcza bardzo wiele konkretów. Przynosi rzetelną wiedzę i uświadamia czytelnikom, jak wyglądały kiedyś naukowe wyzwania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz