poniedziałek, 22 kwietnia 2019

Michał Jagiełło: Wołanie w górach. Wypadki i akcje ratunkowe w Tatrach

Iskry, Warszawa 2019. (wydanie IX)

Bez wyobraźni

Michał Jagiełło przez wiele lat pracował nad tą publikacją, aż rozrosła się ona do potężnej księgi rejestrującej wypadki w polskich Tatrach – a przy okazji też i sposoby ratowania niefortunnych turystów lub… ich nieszablonowe pomysły na zaistnienie w roli przestróg dla kolejnych pokoleń. „Wołanie w górach” w dziewiątej już edycji ukazuje się w Iskrach – jako książka dokończona przez Dominikę Jagiełło – i wciąż przyciąga fanów literatury górskiej oraz miłośników literatury faktu. To kompendium wiedzy na temat akcji ratowniczych, działalności TOPR czy pułapek na górskich szlakach. A wszystko bez zbędnych emocji, chyba że chodzi o komentarz uczestnika eskapady wygłaszany tuż po wydarzeniach – bo i po takie obrazy czasami autor sięga.

Przede wszystkim jednak to rejestr faktów. Michał Jagiełło celowo rezygnuje z anegdot czy zabawnego puentowania historii, które mogły skończyć się gorzej: tu nie ma miejsca na rozrywkę, w grę wchodzi ludzkie życie, nie tylko wspinaczy, ale i ratowników – a na rozbudowane komentarze zwyczajnie nie ma czasu, skoro książka i tak ledwo mieści odnotowywane zdarzenia. Stara się Jagiełło sięgać aż do początków taternictwa, odnotowuje nazwiska pierwszych śmiałków, którzy zapisali się w historii polskiej wspinaczki, przypomina o tych, którzy zginęli. Unika oceniania, sam zresztą przyznaje, że wygodniejszym rozwiązaniem jest obiektywizm badawczy, zresztą czytelnicy sami będą wyciągać wnioski na temat tego, co się stało. Dzieli opowieść na poszczególne szczyty i miejsca owiane złą sławą, przedstawia ich historię przez pryzmat tych, którzy zostali tam na zawsze. Rejestr wypadków to zestaw suchych opisów, z podanymi datami dziennymi, ale i godzinami wydarzeń. Nie ma miejsca na uczucia wspinaczy, na analizowanie adrenaliny i motywacji – tylko przyczyny wydarzeń i ich przebieg.

Michał Jagiełło rozmawiał – w miarę możliwości – z ratownikami, uzyskiwał oceny i informacje z pierwszej ręki, najbardziej cenne nie tylko z punktu widzenia czytelników – co ciekawsze relacje wplata do książki. Wówczas nie boi się zaangażowania emocjonalnego autora wypowiedzi, pozwala sobie nawet na obszerne cytaty. Wprowadza esencję historii wypadków w górach, bez sentymentów, chociaż nie może uniknąć do końca współczucia czy złości na kolejne akty bezmyślności. „Wołanie w górach” nie jest książką nową: co więcej, stanowi ważny punkt odniesienia dla wszystkich tych, którzy chcą o górach pisać. To potężny zbiór materiałów, kronika górskich wypadków, którą czyta się z zapartym tchem. Dzięki kolejnym uzupełnieniom nie traci na aktualności, można w tym tomie sprawdzić, ile już ofiar pochłonęły góry – i jakie nazwiska w taternictwie się liczyły. Michał Jagiełło ocala pamięć o ludziach, którzy wspinaczkę pokochali.

„Wołanie w górach” to publikacja wyjątkowa na półce z literaturą górską. Zamiast ulotnych wrażeń są tu suche fakty, zamiast poetyckich opowieści o zmaganiach z naturą – odnotowywanie warunków atmosferycznych, które mogły przyczynić się do popełnianych błędów. Zamiast majestatycznego piękna gór – bliskość śmierci bez możliwości podziwiania pięknych widoków. To pozycja potrzebna i dobrze, że przypominana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz