poniedziałek, 22 kwietnia 2019

Paul Griffin: Gdy do domu przyszła za mną przyjaźń

Nasza Księgarnia, Warszawa 2019.

Strata

Paul Griffin wie doskonale, że dobrze przedstawione cierpienie w książkach dla dzieci znakomicie się sprzedaje. Dlatego też do granic możliwości testuje wytrzymałość psychiczną Bena, wycofanego dwunastoletniego dziecka. Ben długo przebywał w domu dziecka, ale został w końcu adoptowany przez kobietę, która w chwili rozpoczęcia tej historii jest już na emeryturze. Wkrótce też umiera (podobnie jak kiedyś jej partnerka życiowa) i chłopiec trafia do jej siostry, do domu, w którym nie czuje się mile widziany. Konflikt w nowym miejscu nabrzmiewa, musi w końcu doprowadzić do katastrofy, to dla czytelników będzie więcej niż pewne. Ale na razie bohater zajmuje się czymś innym niż codziennymi wyzwaniami. Przede wszystkim – ma swojego psa. Udało mu się – jeszcze dzięki matce – przygarnąć bezdomnego psa. To jedno z życzeń, których nie odmawia się adoptowanemu maluchowi, zwłaszcza jeśli zwierzę może mieć moc terapeutyczną i stać się powiernikiem problemów. Pies jest rozwiązaniem idealnym, bo pozwala chłopcu na otwarcie się na innych ludzi. W końcu czworonogi przydają się w leczeniu traum i w… nauce. Ben trafia na informację o zwierzakach, które ułatwiają dzieciom lekcje czytania: kilkulatek, który będzie przedstawiał czworonożnemu przyjacielowi fragment ulubionej książki, nie narazi się na stres i śmieszność. Nawet jeśli jeszcze źle idzie mu składanie wyrazów. Ben swojego psa uczy rozmaitych sztuczek, przygotowując go do ważnego egzaminu. Wzruszająca, wielowymiarowa i wartościowa przyjaźń bohatera i jego kundelka to jeden z ważnych tematów tomu „Gdy do domu przyszła za mną przyjaźń”. Drugim jest przyjaźń typowo „ludzka”, ale niezwykła z racji wyobraźni.

Ben jako dziecko inteligentne i wycofane bardzo dużo czyta. W bibliotece poznaje córkę bibliotekarki, dziewczynkę o imieniu komety. Halley jest wesoła, nie boi się wyzwań, a do tego pisze książkę – i do tej zabawy zaprasza swojego nowego przyjaciela. Dzieci razem spędzają długie godziny na komentowaniu charakterów postaci, wymyślaniu ich kolejnych przygód i rozwiązań sytuacji, w które się wplątują. Przy tworzeniu fabuły nie ma żadnych innych zmartwień, można całkowicie zatracić się w świecie fantazji i uciec od kłopotów, których na co dzień nie brakuje. Problemy Bena usuwają się w cień przy chorobie Halley: dziewczynka ma raka, który rozprzestrzenia się w jej układzie krwionośnym. Istnieją wprawdzie eksperymentalne metody leczenia, ale nie do końca wiadomo, czy się sprawdzą. Dla Bena będzie to kolejny sprawdzian wytrzymałości psychicznej – ale i wsparcia, jakie zapewnia bliskość kogoś zaufanego.

„Gdy do domu przyszła za mną przyjaźń” to powieść kipiąca od trudnych tematów. Tutaj nie udaje się przed małymi odbiorcami, że wszystko zawsze musi się powieść, a mali bohaterowie są chronieni przed złem świata; mało tego – dzieci spotyka najwięcej nieszczęść. Jednak przyjaźń jest antidotum na lęki i smutki, nie da się długo zamęczać ponurymi myślami, kiedy trzeba spotkać się z kimś, kogo się bardzo lubi – albo obserwować ukochanego psa. Paul Griffin paradoksalnie dodaje tą lekturą otuchy, uczy odbiorców, że nigdy nie wolno tracić nadziei na poprawę losu. Wzrusza czytelników zwłaszcza wizją pięknej przyjaźni, przypomina, co w życiu jest najcenniejsze i o co zawsze warto walczyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz