poniedziałek, 29 kwietnia 2019

Emily Craig: Tajemnice wydarte zmarłym

Znak, Kraków 2019.

Zawód ze śmiercią

Niewielu czytelników chciałoby się znaleźć na miejscu Emily Craig i to nawet nie wtedy, kiedy mimo bólu kolan czołga się ciasnymi przejściami w kopalni albo kiedy stoi zanurzona w wodzie, a potem korzysta z możliwości miejsca na pokład pobliskiej barki i dostaje choroby morskiej – a wszystko po to, żeby móc przebadać znalezione ludzkie szczątki. Antropolog sądowy musi mieć dobrą kondycję, ale też wyjątkowo silną konstrukcję psychiczną. Emily Craig opowiada między innymi o wyciąganiu kości z płynnej masy, w którą zamienił się mózg, o wygotowywaniu kości, o larwach i robakach, które pojawiają się w zwłokach (rozwój czerwi trzeba bardzo dokładnie prześledzić, żeby potem umieć precyzyjnie określić czas zgonu) i o Trupiej Farmie (miejscu, na którym w imię nauki składuje się martwe ciała i pozostawia, żeby uległy naturalnemu rozkładowi). Bardzo łatwo jest stracić przy tej książce apetyt – a przecież napisana jest znakomicie. Tylko od czasu do czasu szczegółowość w prezentowaniu specyfiki pracy nieco odrzuca. A jednak doświadczenia Craig są tak egzotyczne – i tak wpasowują się w modę na opowieści kryminalne – że trudno się tej lekturze oprzeć. Autorka czerpie wielką satysfakcję z rozwiązywania zagadek. Rekonstruowanie czaszek zabitych (niezbędne, jeśli chce się znaleźć prawdziwą przyczynę zgonu w wielu wypadkach) przypomina jej układanie trójwymiarowych puzzli (lub klejenie modeli). Rzadko same zwłoki wywołują silne reakcje emocjonalne – owszem, są tu podobne zwierzenia, ale służą bardziej uczłowieczeniu autorki niż rzeczywistemu przekazywaniu uczuć. Praca antropologa sądowego oznacza liczne wyzwania i przynosi mnóstwo nietypowych „atrakcji”. Dla odbiorców ciekawe będą niekoniecznie naturalistyczne sceny z Trupiej Farmy czy wylęgających się pod skórą zmarłego larw – a szczegóły samego procesu dedukcji. Emily Craig pokazuje, jak uczyła się czytać informacje zakodowane w kościach, zdradza tajniki fachu, bliskie pracy detektywistycznej. Logiczne układanki, których składniki trzeba dopiero zdobyć – i to najczęściej w trudnych warunkach – to gwarancja braku rutyny. Emily Craig nie mówi tu o cenie tego, że musi być na każde wezwanie śledczych, nie tłumaczy, jak to wpływa na jej życie prywatne – za to wstawia jako ciekawostkę detale dogadywania się z różnymi zespołami na miejscu zbrodni. Opowiada o zabezpieczeniu zdrowia (specjalne rękawice chroniące przed skaleczeniami), ale i o wstrętnym zapachu, którego nijak nie można się pozbyć. Mankamentów pracy zdaje się nie zauważać, a ambicja i stałe poszerzanie umiejętności procentują – Craig w końcu staje się cenionym specjalistą, chcą z nią pracować najlepsi. Czytelnicy poznają jej drogę od wdrażania się w zawód po osiągnięcie wysokiej pozycji, dobrze poznają cechy tego zajęcia. A przecież Craig swoimi zwierzeniami pozwala uzupełnić „wiadomości” z seriali kryminalnych – wpisuje się w modę na opowieści sensacyjne. Jest ta książka drobiazgowym, a i bardzo atrakcyjnym z punktu widzenia odbiorców przeglądem ciekawostek z egzotycznego zawodu, jest dobrze napisana i pełna błyskotliwych komentarzy. To nie tylko prezentacja pracy antropologa sądowego: trzyma w napięciu i dostarcza skrajnych emocji. Emily Craig zaprasza czytelników do swojego świata, świata, w którym na porządku dziennym są najokrutniejsze zbrodnie. Jednak autorka tomu może przyczynić się do wyjaśnienia sprawy czy schwytania mordercy – a to najlepsza nagroda za wszystkie poświęcenia. „Tajemnice wydarte zmarłym” to coś dla fanów kryminałów, ale i literatury non-fiction. Tu nie ma miejsca na wyobraźnię – za to dochodzenie do faktów dostarcza sporo przeżyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz