wtorek, 2 kwietnia 2019

Corey Pein: Nowy Dziki Zachód. Zwycięzcy i przegrani Doliny Krzemowej

Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2019.

Sen o pieniądzach

Dolina Krzemowa jawi się zwykłym odbiorcom jako eldorado – szansa na zrobienie błyskawicznej kariery, a i ogromnych pieniędzy. Nic dziwnego, że miejsce to kusi specjalistów – już sam pobyt tutaj ma uprościć drogę do biznesowego sukcesu. Corey Pein to dziennikarz, który nie zadowala się obiegowymi opiniami. Udaje się do Doliny Krzemowej, żeby sprawdzić jej legendę i przekonać się, czy rzeczywiście jest ona wylęgarnią start-upów i mekką dla młodych przedsiębiorców. „Nowy Dziki Zachód” stanowi zapis urozmaiconych praktyk autora – prowadzących do próby rozwiązania zagadki. Z jednej strony ma bowiem Pein okazję do poznawania kreatywnych ludzi – z drugiej – do obserwowania absurdów, które towarzyszą zbyt szybkiej drodze do sławy. Może też odnotowywać wszelkiego rodzaju błędy i wynaturzenia, problemy prowadzące do szybkiego wypalania się potencjalnych biznesmenów. Obserwuje prywatność bohaterów tomu, testuje też środowisko, w jakim funkcjonują. Z czasem sam zamienia się w pomysłodawcę start-upu, żeby jeszcze dokładniej sprawdzać, co naprawdę ma do zaoferowania Dolina Krzemowa. Wprowadza zatem czytelników w miejsce, do którego niewielu ma dostęp – do krainy, w której marzenia i pomysły mają się zmieniać w wielkie pieniądze. Sam może nawet nie chciałby wierzyć, że znajdą się inwestorzy – gotowi wyłożyć sporo, żeby wesprzeć start-up. Jeśli idea się sprawdzi, a firma podbije rynek, trafi w niszę i będzie odpowiedzią na realne potrzeby odbiorców – zainwestowane pieniądze zwrócą się z nawiązką. Ale wiele projektów ponosi fiasko, nie przyczyni się do zrealizowania snu o bogactwie. Twórcy start-upów ten scenariusz znają doskonale, wiedzą, że w podobnym wypadku mogą zacząć wszystko jeszcze raz – z nowym pomysłem, spróbować szczęścia w innej dziedzinie, z czystą kartą. Nikt nie będzie mieć im za złe pomyłek, znajdą się kolejni inwestorzy.

Ale nie możliwość ciągłego zaczynania biznesu na nowo najbardziej autora pociąga – a temat naginania prawa. Niektóre start-upy stanowią niezwykły eksperyment społeczny. Można robić to, co zakazane – najpierw z premedytacją łamać zasady, a później, kiedy już osiągnie się cel – dostosowywać się do nich. Sam Pein nie zajmuje się szukaniem wyjątkowego pomysłu na start-up, raczej sprawdza, ile minimalnie powinien zrobić, żeby zaistnieć na rynku, a zbytnio się nie przemęczyć. Robi to, żeby zyskać materiał do książki – ale też trochę dla zabawy. A że czegoś się przy okazji uczy, dzieli się z czytelnikami swoimi odkryciami. Nie przerażają go nowe technologie, do wszystkiego podchodzi z dystansem (czasami nawet trochę zbyt duży luz zachowuje we własnych działaniach, ironizuje też na temat tych, którzy podejmują ryzyko dla łatwego – jak im się wydaje – zarobku). Pomysły na start-upy można sobie wygenerować komputerowo (ale, uwaga: wszystko już było!), opisy skompilować z innych opisów, inwestorom powiedzieć po prostu to, co chcą usłyszeć. „Nowy Dziki Zachód” to na pewno nie publikacja dla idealistów – i tych, którzy wierzą w uczciwość w wyścigu po fortunę. Przygotowana jako reportaż uczestniczący daje odbiorcom pojęcie o dążeniu do wielkich biznesów. Napisana jest z humorem (często bardzo zgryźliwym), ale zdarzają się też autorowi całe partie tekstu hermetycznego, niejako dla wtajemniczonych. Nie będzie porządkowania wiadomości – zamiast tego zestaw przeżyć i obserwacji spoza codziennych doświadczeń odbiorców. Gdyby ktoś zatem chciał przejść do oszałamiającej kariery – nie znajdzie tu poradnika, ale może się przymierzyć do kreatywnego rozwiązywania problemów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz