Buchmann, Warszawa 2019.
Zdrowiej
Celine Steen i Joni Marie Newman wcale nie kierują się modą ani tym, że coraz więcej odbiorców poszukuje nowych smaków oraz możliwości poszerzania kulinarnych doświadczeń. One wolą wybierać tradycyjny i trochę już przebrzmiały sposób przekonywania do przejścia na dietę wegańską – radykalny i infantylny jednocześnie. Podkreślają mianowicie krzywdę zwierząt. Nie tylko zabijanych w przemysłowych hodowlach – ale też tych, którym odbiera się jajka czy mleko metodą przemocy. Cierpienie niewinnych istot to motyw przywoływany w niemal każdym z rozdziałów, zaraz na początku, kiedy jeszcze trzeba pokazać czytelnikom, dlaczego w ogóle szukać zamienników w kuchni wege. Drugi, nieco mniej eksponowany temat, to zdrowie ludzi: każdy składnik mięsny czy pochodzenia zwierzęcego to czynnik zagrażający zdrowiu: jedne zatykają żyły, inne prowadzą do udarów, w jeszcze innych istnieje ryzyko zatrucia salmonellą… W tym ujęciu nie ma produktów bezpiecznych i co bardziej naiwni czytelnicy rzeczywiście mogliby dać się ponieść temu sposobowi argumentacji, jednak zbyt dużo tu emocji i nastawienia na przekonywanie, żeby tom był skuteczny. O wiele lepiej działałby, gdyby pozostawiał możliwość wyboru (w sferze narracji), a nie stanowił radykalnej zmiany trybu odżywiania się.
„Kuchnia wegańska” to tom nietypowy. Owszem, zawiera przepisy na rozmaite potrawy (obiadowe czy przekąski, desery lub dodatki) – ale są to potrawy doskonale czytelnikom znane, tyle że „przełożone” na wersję wege. I tak można się zająć przygotowaniem hamburgerów bez mięsa, ciast bez jajek i cukru, pizzy, krówek itp. Najdziwniejsze będą przepisy na skwarki bez skwarek czy… bezmięsne żeberka (tu obgryzanie kości ma być zastąpione przez obgryzanie specjalnie przygotowanych patyczków – i pojawia się pytanie o granice przywiązania do „klasycznych” dań). Mnóstwo tu zdrowych słodkości, lodów, ciasteczek i ciast, ale też wiele wariacji na temat modnych dań. Wszystko w zdrowej wersji i niby w miarę proste do przyrządzenia, ale czasami trzeba się będzie nabiegać za składnikami (na przykład kiedy potrzebny jest aromat wędzonek). Każdy może się zastanowić, czy woli przejść na kuchnię wegańską i testować całkowicie nowe potrawy, czy oszukiwać organizm, poszukując dawnych smaków w zupełnie innych składnikach. Autorki podpowiadają, czym zastąpić mleko, sery, tłuszcze, ale i mięso, miód czy żelatynę – nie zawsze do swoich eksperymentów przekonają, jednak niektóre przepisy brzmią ciekawie. Nie trzeba przecież radykalnych zmian, można potraktować „Kuchnię wegańską” jako punkt wyjścia do ciekawych eksperymentów kulinarnych. To publikacja dla tych czytelników, którzy nie wierzą, że da się coś zmienić i urozmaicić, że da się wytrzymać bez produktów pochodzenia zwierzęcego w jadłospisie. Na początku każdego rozdziału – eliminującego kolejny składnik – autorki pokazują, na czym polega modyfikowanie przepisów, tak, żeby nie pozostały w nich „niechciane” składniki, ale wprowadzają też tabelki zastępników. Uczą, na co uważać przy wybieraniu zamienników – na przykład w przypadku jajek lub tłuszczu trzeba wiedzieć, do czego służą w oryginalnym przepisie, a to nie zawsze jest oczywiste dla słabo orientujących się w kuchni. Podają też zestawy przepisów, które zadowolą podniebienie każdego smakosza, a czasami będą budzić ciekawość. Jest „Kuchnia wegańska” starannie przygotowanym, chociaż zideologizowanym poradnikiem kulinarnym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz