sobota, 16 marca 2019

Dominik Szczepański: Czapkins. Historia Tomka Mackiewicza

Agora, Warszawa 2019.

Ucieczka

Feri od dawna miała chrapkę na Tomka Mackiewicza – to on jak nikt inny nawiązywał duchowy kontakt z górą Nanga Parbat, a Feri miała być zjawiskiem nadprzyrodzonym, dla tego szczytu charakterystycznym. To Feri przyzywała Czapkinsa i nakazywała mu wracać w najtrudniejszych warunkach, by podjąć nierówną walkę z pogodą czy wysokością i własnymi ograniczeniami. To wersja dla idealistów, podporządkowana też literackim obrazom gór z twórczości wspinaczy. Bo jest też wersja pragmatyczna, znacznie bliższa rzeczywistości - którą Czapkins czasami przedstawiał jako plan na życie. Gdyby udało mu się dokonać pierwszego zimowego wejścia na Nangę, zarobiłby trochę pieniędzy, mógł pospłacać długi, utrzymać swoje rodziny... Co prawda przy osobowości Czapkinsa bardziej prawdopodobne byłoby to, że wszelkie gratyfikacje rozdałby potrzebującym - ale to tłumaczy większości odbiorców chęć zdobycia niedostępnej góry. Finał tej książki znany jest nawet czytelnikom, którzy nie interesują się alpinizmem – zanim jednak dojdzie do smutnego tematu – przed rokiem medialnej sensacji – Dominik Szczepański próbuje wytłumaczyć czytelnikom, kim w ogóle był Tomasz Mackiewicz i skąd się wziął. W końcu to indywidualista, który nie działał w żadnych organizacjach związanych z górami - i który nie pojawiał się w opowieściach wspinaczy. Historia życia Tomka Mackiewicza to kilka mocnych punktów: uzależnienie od narkotyków, nieudane małżeństwo zniszczone ostatecznie przez śmierć jednego z nienarodzonych synów, związek z Anią, ale i górskie przyjaźnie lub niesnaski. Tomek Mackiewicz w obliczu gór zachowuje się zupełnie inaczej niż zwykli alpiniści: zamiast biegać za sponsorami, stawia na crowfunding i życzliwość ludzi. Nie bierze udziału w żadnym wyścigu, nie rywalizuje z innymi. Wspinaczka to dla niego rodzaj ucieczki od przyziemnych problemów. Zamiast drogich i designerskich sprzętów wybiera... liny ze sklepu dla rolników. Nie wywyższa się, za to zaprzyjaźnia z prostymi ludźmi, odwiedza na przykład pasterzy w wioskach u podnóża góry: zyskuje miejsca, do których zawsze może wrócić. Ponadto Tomek Mackiewicz to złota rączka, wszystko chce robić sam.

Pozytywny obrazek jest tu właściwie niemal wmawiany odbiorcom, żeby przesłonić wady bohatera tomu. Mackiewicz dość luźno podchodzi do kwestii używek, ma słomiany zapał, jest wiecznym chłopcem, który ucieka od odpowiedzialności i nie potrafi zadbać o rodziny. Nie dba też o finanse, nie umie utrzymać się w żadnej pracy. To wszystko blednie w obliczu radości wspinania się w górach. Mackiewicz jest pozytywnie nakręcony, nie naraża się na bezsensowne niebezpieczeństwa. Zdarzają mu się zatargi - zwłaszcza z tymi z pierwszych stron gazet – ale występuje w nich z pozycji tego, kto walczy o prawdę i stroni od komercji. Na finał Szczepański przygotowuje dwie równoległe - przeplatane ze sobą - opowieści o akcji ratunkowej. Jedna scena dotyczy tego, co w górach - działań Elisabeth Revol, która nie chce zostawiać Tomka samego, ale zostaje okłamana co do przylotu helikopterów ratunkowych. Druga – to zachowania partnerki Mackiewicza, przyjaciela Revol i jej męża. Powiadomieni smsami przez Eli próbują zorganizować akcję ratunkową. Chociaż liczy się każda minuta, wszystko rozbija się o pieniądze - końcówka tomu robi się naprawdę dramatyczna. Nie ma w tej książce oceniania ani gdybania, jest portret człowieka, który mimo oczywistych wad dawał się lubić. Tu góry i bicie kolejnych rekordów nie mają znaczenia – sama wspinaczka jest celem i wartością. Pomaga oderwać myśli od zwykłych trosk i uciec od problemów. Jeśli nie wplącze się w rywalizację między samymi wspinaczami – wszystko będzie dobrze. Tomek Mackiewicz pokazał swoim życiem inne podejście do wspinaczki, a to mocno wpłynęło na kształt opowieści. “Czapkins” staje się bardzo ważną pozycją wśród górskich biografii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz