poniedziałek, 4 lutego 2019

Michelle Cuevas: Jak hodować i karmić domową czarną dziurę

Nasza Księgarnia, Warszawa 2019.

Smutek i pocieszenie

Stella tęskni za tatą. On umarł i dziewczynka nie umie poradzić sobie ze smutkiem i tęsknotą. Najchętniej w ogóle pozbyłaby się wszystkich wspomnień. Czuje złość i żal, odcina się od bliskich. I nieoczekiwanie znajduje wsparcie w... małej czarnej dziurze. Przyprowadza ją do domu, daje na imię Czarek i tresuje. Tom “Jak hodować i karmić domową czarną dziurę” to relacja Stelli, opowieść kierowana do ojca. Na początku - pomijając kwestię nietypowego zwierzątka domowego - dość typowa. Michelle Cuevas odtwarza precyzyjnie emocje dziewczynki, pokazuje, co - w swoim mniemaniu - straciła. Uwagę od minorowego nastroju może odwrócić tylko Czarek – na pewno nie mama, bo ona mimo wszystko nie zrozumie głębi uczuć dziewczynki. Nie młodszy brat, bo młodsi bracia to kosmici. Stellę najlepiej zrozumiałby tata, jak zwykle – ale taty już nie ma. Bohaterka zaczyna zajmować się więc obserwacjami trybu życia czarnej dziury. Czarek jest dosyć poczciwy, słucha komend i stara się jak najlepiej je wypełniać. Ma też jeszcze inną zaletę: pomoże zapomnieć. Przecież to, co trafi do czarnej dziury, bezpowrotnie znika. Żeby nie było zbyt cukierkowo, Czarek - który uwielbia wszystko, co miękkie i puchate - pożera Ciapka, szkolnego chomika czasowo przebywającego w domu Stelli. Dość szybko Stella przekonuje się, że warto do czarnej dziury wrzucać wszystko to, co sprawia problemy lub budzi przykrość. I tak do Czarka wpada przygotowywany z tatą model planety, przedmioty z nim kojarzone, a nawet nagranie głosu ojca. Wrzucenie przedmiotu do czarnej dziury ma swoje konsekwencje w codziennym życiu: usuwa pewne skojarzenia. Stella zatem właściwie osiąga swój cel – ma odpoczynek od tęsknoty. I gdyby nie przedziwny splot okoliczności, Stella nie weszłaby do swojej czarnej dziury. A ten ruch okazał się ważny nie tyle dla fabuły, która na pewien czas zamienia się w fantastykę, ale i dla samej bohaterki i jej uczuć czy świata wartości.

Czarna dziura zwana Czarkiem, posłuszna i uprzejma, wprowadza do powieści sporo humoru, chociaż sama w sobie – jako synonim pustki i depresji - pocieszająca nie jest. Pozwala natomiast oderwać się od czarnych myśli, a poza tym dostarcza też silnych wrażeń - im dalej w tekście, tym mocniejszych. Czarek daje się lubić, to dzięki niemu Stella przekonuje się, do czego potrzebne są wspomnienia. Absurdalny pomysł bardzo przyciąga uwagę, dla czytelników będzie też sygnałem, impulsem do rozmowy w emocjach. A przecież Stella może chodzić do terapeutki. Jednak niektóre prawdy musi odkryć sama. Wykazuje się Cuevas ogromną wrażliwością. Porusza niezwykle trudny temat bez martyrologicznych tonów - a nawet z lekkim uśmiechem, złość bohaterki - zrozumiałą w tej sytuacji – przekuwa na coś dobrego. Uczy, co robić w przykrych momentach życia, gdzie znaleźć ukojenie. Niby serwuje lekturę przygodową, a przecież znacznie więcej rozgrywa się tu w sferze uczuć. To zresztą jeden z powodów, dla których “Jak hodować i karmić domową czarną dziurę” to książka, która powinna zdobywać liczne nagrody. Cuevas zachwyci w takim samym stopniu dzieci, młodzież, dorosłych i krytyków literackich. Co tu dużo mówić, ta powieść mocno zapada w pamięć. Jest w niej lekkość - i wielka powaga, jest absurd, ale i namacalne niemal uczucia. Stella staje się przewodniczką po skomplikowanej rzeczywistości, z którą nie każdy umie sobie poradzić. Ta powieść jest dość więzła, ale parę razy podczas lektury pojawi się pytanie, jak też autorka wybrnie z sytuacji, w jakie sama bohaterkę wpędziła. Wygrywa szczerością i celnymi obserwacjami: świetne pomysły i brawurowa akcja, pełna dowcipów narracja, sprawa, której nawet dorośli nie potrafią dobrze objaśnić - to przepis na sukces tej historii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz