Znak, Kraków 2018.
Medycyna w przeszłości
Wśród niektórych ludzi i dzisiaj operacje budzą strach. Media zawsze chętnie podchwytują wiadomości o błędach lekarzy, “czynnik ludzki” jest najbardziej zawodnym elementem w procesie odzyskiwania zdrowia. A przecież w XIX wieku sytuacja wyglądała znacznie gorzej. O początkach chirurgii Lindsey Fitzharris opowiada w turpistycznym, ale i zabawnym tomie “Rzeźnicy i lekarze”. Wychodzi autorka od obrazów mrożących krew w żyłach: rozcinania zwłok traktowanego jako widowisko teatralne dla chętnych i ciekawych. Pokazuje, jakie było podejście do higieny i do stosowanych narzędzi, jak wyglądało przeprowadzanie amputacji bez znieczulenia i jak wiele zależało od szczęścia pacjenta. Tu lekarze nie cieszyli się specjalnym poważaniem, traktowani byli raczej jak rzemieślnicy, a do tego – musieli znosić wszelkie niedogodności: wszechobecną i lepką krew, smród wydobywający się z ciał... Fitzharris w tej narracji bardzo mocno podkreśla synestezję, każdy element operacji może przedstawiać również z perspektywy zmysłów: wie, jakie narządy będą szokować swoją śliskością, jakie cięcia należy wykonywać i jak dostawać się do kości. Akcentuje dotyk, wrażenia słuchowe i wzrokowe – nie jest to więc książka odpowiednia dla ludzi, którzy lubią podjadać przy lekturze. Kolejne zabiegi często kończą się śmiercią pacjenta, prezentowane sceny wyglądają jak z horroru i trudno znaleźć w nich coś pocieszającego.
Wtedy na scenę wkracza Joseph Lister, postać, której autorka tę opowieść właściwie poświęca. Lister uznawany jest za rewolucjonistę w dziedzinie medycyny i chirurgii. To lekarz, który nie chce, żeby pacjenci cierpieli i umierali. Poszukuje sposobów na rozwiązania dostrzeżonych problemów, potrafi też wykorzystywać zdobytą wiedzę w praktyce. Eksperymentuje, ale nie ma z tego powodu wyrzutów sumienia: zdaje sobie sprawę, że zdąży wykonać amputację, jeśli nie sprawdzi się wymyślona kuracja. Jeżeli natomiast się sprawdzi - być może uda się uratować kończynę pacjenta. Jeden sukces staje się dobrym prognostykiem i zachęca do dalszych poszukiwań. Lister nie poprzestaje na pojedynczych spostrzeżeniach, dąży do odkrycia metod, które zmienią oblicze chirurgii. Wprowadza wiele pomysłów, które przyczyniają się do polepszenia stanu zdrowia pacjentów i już przez to zasługuje na uznanie. Autorka przygląda się w tym tomie kolejnym przypadkom medycznym (w tym do dzisiaj trudnym, jak operacja przeprowadzona na siostrze lekarza), opisuje schorzenia i drogi do odkryć. Nadaje całości formę reportażu z elementami biografii, tu rzeczywiście można z bliska przyjrzeć się działaniom badacza. Od czasu do czasu wprowadza też Fitzharris niepokojące sygnały z zewnątrz, ślady sporów między ludźmi nauki - ale wyraźnie trzyma stronę Listera i chce, żeby jemu kibicowali czytelnicy.
Jest to książka bardzo udana, zarówno od strony tematu – niebanalnego, a przy tym atrakcyjnego mimo upływu czasu, Fitharris zbiera tu rozmaite ciekawostki i dane, które mimo że przerażają - przyciągają szeroką publiczność - jak i od strony realizacji, bo przystępny język i ironia obecna między wierszami to coś, czemu trudno się oprzeć. “Rzeźnicy i lekarze” to publikacja napisana z pomysłem, popularyzująca wiedzę, ale nie przez pryzmat efektów, a sposobów docierania do kolejnych odkryć. Ludzkie błędy, ale i dążenie do unikania cierpienia to składniki, które zainteresują czytelników. Tom cechuje się dobrą narracją, zwraca uwagę umiejętność obrazowego przedstawiania wydarzeń Lindsey Fitzharris czasami nawet przesadza ze szczegółowością w prezentowaniu informacji, ale to akurat zaleta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz