Fundacja Terytoria Książki, Gdańsk 2018.
Zrozumieć Szekspira
Jerzy Limon pisze obszerną książkę, której w zasadzie nie da się przeczytać na jeden raz, ale która lepiej funkcjonować będzie jako leksykon i podpowiedź zwłaszcza dla tych, którzy lubią odkrywać dzieła w oryginale. “Szekspir bez cenzury” to jego propozycja odczytywania rozmaitych zabiegów lingwistycznych, zabaw i gier zakodowanych na poziomie doboru słów. Nie będzie tu ani streszczania fabuł, ani analizowania zachowań postaci: to wszystko jest innym piętrem odbioru utworów. Limon chce, żeby czytelnicy zaczęli wyłapywać wszelkie dwuznaczności, mrugnięcia okiem do widzów, niemoralne i niecenzuralne wiadomości wtopione w pozornie niewinny tekst. Tym się bawi, to tropi i ma nadzieję, że przez “niegrzeczną” literaturę dotrze do odbiorców z różnych grup wiekowych. Zwłaszcza młodszych czytelników próbuje przyciągnąć wizją świntuszenia przez jednego z bardziej cenionych i wynoszonych dzisiaj na piedestał twórców. “Szekspir bez cenzury” już okładką przykuwać będzie uwagę młodych: nawiązuje do stylistyki memów, ale zamiast treści kontrastujących z obrazem przedstawia się na grafice... wyjaśnienia dotyczące symboliki i sensów dla wtajemniczonych. Nagle coś, co prawdopodobnie nie przyciągnęłoby uwagi w kulturze ikonograficznej, staje się rodzajem szyfru i przez to coraz bardziej kusi.
Ten pomysł z omawianiem sztuczek malarzy proponuje autor tomu przez kilkanaście pierwszych stron. Przywołuje kolejne reprodukcje, by w rozbudowanych podpisach do nich zwracać uwagę odbiorców na coraz to inne zabiegi dotyczące wprowadzania nieprzyzwoitości do sztuki. Na pierwszy rzut oka – i dla osoby, która nie zna kodu – nie ma tu zbyt wielu sprośności. Dopiero odpowiednie wyjaśnienia zmieniają optykę i pozwalają bawić się treściami, pokazują też, jak wiele możliwości mieli autorzy, by nie dać się “ocenzurować”. Śledzenie drugiego dna to spora przyjemność i dla dzisiejszych czytelników, kiedy tylko przekonają się, jak dalekie od szkolnych interpretacji mogą być odczytywania sensów dawnych dzieł.
I Jerzy Limon wcale nie zamierza być poprawny politycznie, grzeczny czy hołdujący moralności. Czyta Szekspira, który zajmuje się “świństwami” non stop, odkrywa sposoby metaforyzowania aktów seksualnych i nazw narządów płciowych, przedstawia cały zasób nieprzyzwoitości, z którymi nie zawsze radzili sobie tłumacze. Skupia się na pojedynczych hasłach, zresztą według nich (w wersji anglojęzycznej) układa swój “leksykon”. Rozbiera na części pojedyncze słowa, tłumacząc, jakie znaczenie miały konkretne przedrostki czy jak zbitki słowne pobrzmiewały fonetycznie dla odbiorców. Odkrywa mielizny i pułapki w przekładach, ale nie zamierza krytykować za to autorów: zestawia polskie wersje tłumaczeń bardziej jako ilustracje. Sam jednocześnie staje się ofiarą ubóstwa języka w sferze spraw seksu (“kuciapka” jako neutralne określenie kobiecych narządów rodnych... cóż, nie jest to chyba najszczęśliwszy wybór, ale z czasem można się przyzwyczaić), dzielnie jednak rozszyfrowuje kolejne zabawy. Wiadomo, że na sprośności najłatwiej zbudować porozumienie z szeroką grupą odbiorców, a Szekspir mógł z tego korzystać, by zdobyć popularność. Limon skupia się na jednym aspekcie jego twórczości, nawiązując przy okazji do literackich a frywolnych zabaw innych twórców: zapewnia zatem lekturę rozrywkową i wychodzącą poza kanony. Może trochę zbyt monotematyczną: niektóre wiadomości powtarzają się przy kolejnych analizach, a liczba możliwości prezentowania dwuznacznych treści wydaje się wciąż rosnąć - jednak autor próbuje tutaj wskazać w miarę pełny słownik, a nie zilustrować wybrane motywy. “Szekspir bez cenzury” to książka, która pozwoli inaczej spojrzeć na dzieła należące do klasyki. Trochę zabawy przyda się każdemu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz