środa, 4 lipca 2018

Marta Matyszczak: Zło czai się na szczycie

Dolnośląskie, Wrocław 2018.

Rozrachunki z przeszłością

Do tej pory czytelnicy przyjmowali tylko do wiadomości, że w życiu Szymona Solańskiego wydarzyła się pewna tragedia, w wyniku której były śledczy, a obecnie detektyw, stracił żonę i nienarodzone dziecko. W czwartym tomie serii Kryminał pod psem Marta Matyszczak jeszcze raz powraca do tego tematu, tym razem – żeby opowiedzieć, jak było i zdjąć z barków Szymona ogromny ciężar. Bohater bowiem obwiniał się o śmierć bliskich i skazał się – we własnym umyśle – na wieloletnią pokutę. Przyda się rozliczenie z przeszłością, żeby mógł iść dalej. Na razie Szymon Solański wyjeżdża do Zdrojowic. To tutaj kiedyś chciał wybudować dom dla rodziny, to tutaj stracił ukochaną Joannę. Wspomnienia wracają, ale detektyw nie ma czasu na walkę z własnymi myślami. Nie dość, że został zaproszony na wesele mecenas Potomek-Chojarskiej, to jeszcze musi zająć się morderstwem. W okolicy ginie aptekarz. Zalany betonem. To nie może być przypadkowa śmierć, zresztą sama autorka od początku wyklucza kaprysy losu. Pozostaje pytanie, komu mieszkaniec małego miasteczka tak bardzo się naraził, że musiał zapłacić życiem. Tę zagadkę będzie rozwiązywał Szymon Solański – zmuszony do umysłowej pracy. Na miejscu zjawi się też Róża ze swoim nowym ukochanym. Łukasz Ból może nie grzeszy inteligencją, za to imponuje warunkami fizycznymi, na tej płaszczyźnie Solański nie może z nim nawet konkurować. Dziennikarka ma dosyć zabiegania o uczucia tego, który nie zwraca na nią uwagi – ale bohaterowie mogą się długo oszukiwać co do istoty relacji…

I Róża, i Szymon angażują się w śledztwo w Zdrojowicach, a to oznacza, że niejeden raz wpadną na siebie i będą musieli współpracować – Marta Matyszczak funduje więc odbiorcom to, na co i tak czekali i co uwielbiają. Inteligentne i zabawne dialogi, złośliwości tej pary i dość niekonwencjonalne pomysły na prowadzenie śledztwa (droga dedukcji niemal od razu odpada, tu trzeba powęszyć!) – to przepis na sukces. Nic dziwnego, że „Zło czai się na szczycie” to powieść, która tak bardzo wciąga. Matyszczak wymyśliła sobie bohaterów niepozbawionych wad, obdarzyła ich silnymi osobowościami i narzuciła wzajemną obecność. Teraz może tylko obserwować, co z tego wyniknie. A wynika całkiem sporo i to nie tylko na płaszczyźnie emocjonalnej. Po rozmaitych perypetiach tych dwojga da się jeszcze powiedzieć o nich coś nowego i intrygującego. Oczywiście rewelacje na temat Szymona i Róży są niczym przy analizach Gucia. Stary pies wzięty przez Solańskiego ze schroniska okazuje się najlepszym narratorem – chociaż to chwyt nieczęsto spotykany w literaturze dla dorosłych. Marta Matyszczak pozwala mu jednak na sarkastyczne uwagi, nieprzezroczyste porównania i szeregi złośliwości pod adresem bohaterów. Gucio obserwuje rzeczywistość ze swojej perspektywy, wyciąga całkiem trafne wnioski i bez zahamowań dzieli się spostrzeżeniami. Czyni to tak, że z tomu na tom zdobywa coraz większą liczbę fanów – i trudno się dziwić. To postać, która bardzo ubarwia opowieść. Gucio działa jak najlepszy reporter, a przy tym nie wychodzi ze swojej roli – steranego życiem psa. Jeśli do tego wszystkiego dołożyć sprawną narrację również u Marty Matyszczak, jeśli wspomnieć o detalach związanych z życiem na Śląsku, ciekawostkach i drobiazgach zaczerpniętych ze zwyczajnego życia, jeśli napomknąć o umiejętności budowania intrygi i poczuciu humoru… Seria Kryminał pod psem zaczyna się jawić jako jedna z ciekawszych pozycji na rynku kryminalnym. Chociaż po Chmielewskiej wiele autorek próbuje swoich sił w humorystycznych powieściach, Marta Matyszczak zaczyna ścigać w jakości pisania Olgę Rudnicką – obie wychodzą na prowadzenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz