Prószyński i S-ka, Warszawa 2018.
Mniej znane
Wojciech Młynarski pośmiertnie zyskuje całkiem sporo miejsca na rynku wydawniczym – i może w ofercie publikacji znaleźć coś dla siebie fan artysty, ale i czytelnik, który jakimś sposobem tej twórczości jeszcze nie zna. Po „masowych” książkach (typu „Młynarski. Rozmowy”) będących odskocznią dla wywiadów-rzek („Moje ulubione drzewo”) czy biografii („Dookoła Wojtek”) przychodzi czas na coś dla koneserów, nawet jeśli tytuł nie będzie na to wskazywał. „W Polskę idziemy” to zbiór tekstów, z których spora część nie była do tej pory ogłoszona drukiem, a funkcjonowała albo poza obiegiem książkowym, albo w ogóle nie znalazła się w świadomości odbiorców. Publikacja jest tematyzowana i trudno byłoby z niej wyciągnąć pełny obraz twórczości Wojciecha Młynarskiego – ale koneserom jego satyry bardzo się przyda taki wgląd w teksty mniej wyświechtane i mniej zużyte.
„W Polskę idziemy” to zbiór dość obszerny jak na wydania poezji. Sporo w nim śpiewanych felietonów – tych, które część dziennikarzy chce traktować jako sztandarowy przykład twórczości Młynarskiego. Ale pojawią się i inne dokonania. Nacisk kładziony jest w dużej części na wiersze, w których Polska – w detalach lub adresach – się przypomina. Rozmaite Zdzisie lub uliczki, którymi się poruszają – to punkty wystarczające, by utwór trafił do tego zbioru. W poszukiwaniu polskości chodzi jednak również o wychwycenie charakterystycznej mentalności, zasad działania bądź doświadczeń. Bardzo często Wojciech Młynarski proponuje tu odniesienia do konkretnych wydarzeń: trzeba wówczas skojarzyć utwór z kontekstem, w którym powstał (lub sprawdzić ów kontekst w podręcznikach, co nie jest trudne, skoro wiersze mają swoje daty roczne). Bywa i tak, że owe odniesienia nie dezaktualizują się z upływem czasu, ale nabierają nowych znaczeń. Wiele z tych utworów stanowi doskonały komentarz do rzeczywistości znanej dzisiejszym czytelnikom i wcale nie musi być odbierana w perspektywie diachronicznej (oczywiście taka lektura będzie pełniejsza, ale nie obowiązkowa dla zabawy). Mniej tu komentarzy lirycznych, refleksji czy wzruszeń – więcej publicystycznych konkretów ozdabianych formą. Wojciech Młynarski jawi się jako obserwator codzienności zwykłego człowieka. Nie musi budować piętrowych żartów, dowcip pojawia się już na granicy rzeczywistości i literackiej przeróbki. „W Polskę idziemy” to zestaw komentarzy w większej części satyrycznych, chociaż i humorystyczne drobiazgi się tu da zauważyć, trzeba tylko skupienia i spokojnej lektury. W tomie widnieje Młynarski-satyryk, ten, który mniej bawi się gatunkami i szuka możliwości wyrażania siebie jako artysty, a bardziej – zajmuje się walką w obronie ojczyzny. Unika wielkich słów, za to zmusza czytelników do refleksji nad tym, co dzieje się wokół.
Jest to zatem zbiorek niełatwy, ale ciekawy ze względu na odrzucenie najbardziej popularnych utworów. O ile w niektórych tematach Wojciech Młynarski bywa cytowany do znudzenia, o tyle tutaj – poza paroma obowiązkowymi utworami aluzyjnymi – będzie dużo do odkrywania. Dodatek stanowią teksty pisane dla konkretnych wykonawców i utrwalane w nagraniach – tych nie da się czytać zwyczajnie, w oderwaniu od interpretacji. Cały urok książki „W Polskę idziemy” polega na odkrywaniu błyskotliwych skojarzeń, na umiejętności posługiwania się mową ezopową, na bezustannych grach z wyczulonych na aluzję i absurd odbiorcą. Tom stanowi świetne uzupełnienie wiedzy o twórczości Wojciecha Młynarskiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz