wtorek, 12 czerwca 2018

Fabrizio Silei: Uniwersytet Wszystko Moje

Nasza Księgarnia, Warszawa 2018.

Wychowanie

Cudowna jest ta książka pod kątem nawiązań do klasyki. Jeśli dzisiaj przesadnie dba się o to, żeby młodych odbiorców przypadkiem nie przestraszyć, nie urazić albo nie zdenerwować, Fabrizio Silei kompletnie odrzuca tego typu poprawność polityczną i - również dzięki świetnemu tłumaczeniu Joanny Wajs – bawi się emocjami czytelników. Najpierw sytuacja jak z baśni: państwo Smirthowie są obrzydliwie bogaci, mają wszystko, czego zapragną, postanawiają jeszcze do tego "wyprodukować" potomka. Feluś przychodzi na świat i zostaje oddany pod opiekę niańki, bo rodzice nie za bardzo odnajdują się w nowej roli. Kiedy jednak chłopiec osiąga wiek szkolny, okazuje się, że są z nim same problemy: ma dobre serce i nie potrafi nikomu odmawiać pomocy, w dodatku jest naiwny, może roztrwonić cały majątek rodziców błyskawicznie i bez wysiłku. Smirthowie oddają więc go do szkoły z tradycjami. Uniwersytet Wszystko Moje do tej pory skutecznie oduczał dzieci jakichkolwiek przejawów dobrego serca i wypracowywał w uczniach chęć rywalizacji, czynienia zła i egoizmu. Źli są tu nauczyciele, źli są i chłopcy oddawani na naukę. Ale wszystko się zmienia, gdy pojawia się w szkole dobroduszny Feluś. Feluś do każdego znajdzie klucz, a że nie działa z wyrachowania tylko z potrzeby serca - może odnieść tym większy sukces. Oczywiście nie od razu, czeka go sporo pracy – ale szybko zjedna sobie szkolnych kolegów i nauczy ich, jak działać razem.

Powieść "Uniwersytet Wszystko Moje" jest mocno rozbudowana i wielowątkowa. Nawiązuje do klasyki literatury przygodowej, widać tu źródła inspiracji i chęć rozbawiania najmłodszych dzięki nieznanym dziś właściwie rozwiązaniom. Feluś jest w nowej szkole kreatywny i nie podporządkowuje się regulaminowi – unika wyrządzania zła, a rówieśnikom szybko udowadnia, że współpraca i zaufanie przynoszą więcej korzyści niż wzajemne krzywdy i pretensje. Dociera też pojedynczo do nauczycieli – a to za sprawą swojej naiwności i bezustannemu wychodzeniu poza przyjęte normy. Feluś łamie regulaminy bezwiednie, przypadkiem uruchamiając zapomniane już uczucia. Znajdzie sposób na każdego. Fabrizio Silei stara się, żeby czarne charaktery były wynaturzone, ale karykatura to w ogóle sposób na prezentowanie świata. W tym ujęciu wszystko musi być przesadzone, przerysowane i niewiarygodne - żeby dobrze i komicznie wybrzmiało. Śmiech jest ważny, zwłaszcza że spora część narracji kręci się wokół zła i egoizmu. Udaje się w tym tomiku pokazać, że tak naprawdę dobro może być równie ciekawe jak zło, a nawet lepsze – i to bez nudnego moralizowania. Przygody w gronie rówieśników, kiedy za przeciwników ma się dorosłych i do tego nauczycieli – to podwójna dawka emocji. A przecież liczą się jeszcze inne kwestie - przyjaźń, pomysłowość, spryt... Żeby przekonać do tomu również dziewczynki (awanturnicza literatura wydaje się domeną chłopców, nawet na Uniwersytecie Wszystko Moje kształcą się tylko chłopcy), Silei wprowadza tu i wątki romansowe: w życiu nauczycieli wiele się pozmienia z momentem pojawienia się Felusia. Metamorfozę przejdą nawet państwo Smirthowie, co z początku wydawało się niewiarygodne.

Punkt wyjścia to baśń, później tom przemienia się w literaturę przygodową i satyrę, Silei tworzy niemal komiksowe scenki, wyraziste i przekonujące jednocześnie, zawsze komiczne, ale niepozbawione głębokich przesłań. Nie ma tu prawienia morałów dzieciom, za to mali czytelnicy sami bez problemu wyciągną wnioski z opowieści i przekonają się, że nie warto być samolubnym: znacznie więcej korzyści odniosą ci lubiani i potrafiący pracować na rzecz grupy. Jest to książka rozrywkowa, śmieszna, ale z czytelnym przesłaniem. Napisana tak, że nawet dorośli dadzą się uwieść fabule.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz