Egmont, Warszawa 2018.
Bitwa
Coś dziwnego dzieje się podczas deszczu w londyńskim parku. Ale tak to już jest, że kiedy pada deszcz, to w książkach dla dzieci nuda chowa się w kąt. Wszystkie maluchy już chyba wiedzą, że nie powinno się narzekać na złą pogodę. Ta – jak kiedyś moment pójścia spać – przynosi najwspanialsze przygody. Przynajmniej w świecie fantazji. Do fantasy należy tomik „Gdy pada deszcz. Wizyta goblinów”, książeczka przygotowana w serii Poczytaj ze mną przez Zofię Stanecką. To historia, która dzieci skusi przede wszystkim niespodzianką. Gobliny nie należą do specjalnie wykorzystywanych postaci w literaturze czwartej na rynku pop – można więc zastanawiać się najpierw, kim one są i do czego są zdolne – w drugiej kolejności za to zająć się ich doświadczeniami. Tutaj autorka nawiązuje do poprzedniej publikacji w tej serii, „Gdy pada deszcz. Przejście”. Wtedy to przedstawiała małą Gaję i jej spotkanie z goblinami. Teraz powraca do Gai.
W domu dziewczynki mieszka aktualnie jeden goblin, Korzonek, którym Gaja i Feliks się zaopiekowali, zyskując nowego nietypowego przyjaciela. Ich mama nie zdziwiła się przybyszem ze świata baśni, przeciwnie – zaopiekowała się nim, wyposażając w ubrania na złą londyńską pogodę. Mamy już takie są, przekonuje Stanecka. Czasami narzekają, ale zawsze można na nie liczyć i nie zostawią nikogo w potrzebie. Tyle że teraz dom Gai, nawet z egzotycznym stworem, nie jest najważniejszy. Na pierwszy plan wybija się to, co obserwuje Ben Chapman, operator koparki podczas budowy stawu. Nagle ziemia pod jego maszyną zaczyna drżeć. Nie wygląda to na „zwykłe” trzęsienie ziemi (bardziej charakterystyczne jednak dla Japonii niż dla Anglii), ale robotnik woli zaalarmować pracodawców. Już wkrótce nad ziemią na terenie przyszłego stawu zaczyna się unosić mgła. Zbiegają się do dołu wszystkie psy z okolicy. Nie może zabraknąć też Korzonka, a gdzie wyrusza Korzonek, tam podążają i jego przyjaciele. Gdzieś w tle opowieści i nad dołem ze wzburzoną ziemią pobrzmiewają echa tematów tolerancji i przyjmowania przybyszy z zewnątrz – ale to nie zdominuje narracji, Zofia Stanecka wybiera tym razem dynamikę i zaskoczenia dla małych odbiorców.
Ilustracje do tego tomiku przygotowała Aleksandra Krzanowska. Udaje jej się złamanymi kolorami odwrócić uwagę dzieci od agresywnych zachowań bohaterów: w kolorystyce to wciąż książeczka przyjazna i pełna ciepła, nawet mimo tego, że otwarcie przejścia do świata goblinów, przypadkowe, wywołuje szereg konfliktów. Gobliny w jej ujęciu są sympatyczne i niegroźne, nie przypominają strasznych potworów czy bohaterów koszmarów, nikomu tu nie chodzi o straszenie odbiorców, a o pokazanie możliwości wyobraźni. Zofia Stanecka buduje historię w odcinkach – dla tych, którzy polubią fantastykę, przygotowuje kolejne przygody Gai. Gobliny są w takim wypadku wabikiem na maluchy – okazją do zastanowienia się nad rolą fantazji w wymyślaniu historii. Tomik może wskazywać odbiorcom cechy charakterystyczne dla gatunku, służy rozrywce, a nie edukowaniu kilkulatków: Zofia Stanecka wie, co zrobić, by wciągnąć dzieci w opowieść i przekonać je do samodzielnego śledzenia tekstu – Aleksandra Krzanowska to samo zyskuje barwnymi ilustracjami. Dyskretny humor przewija się przez relację i sprawia, że najmłodsi chętnie będą śledzić doświadczenia Gai i Feliksa oraz Korzonka. A przy okazji sami zaczną wymyślać, co ciekawego zdarzyć się może podczas zwykłego deszczu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz