poniedziałek, 30 kwietnia 2018

Artur Przybysławski: Pustka jest radością, czyli filozofia buddyjska z przymrużeniem (trzeciego) oka

Iskry, Warszawa 2018.

Uśmiech myślenia

Książki dotyczące filozofii a napisane z humorem to rzadkość na rynku wydawniczym – a przecież miałyby największą szansę na dotarcie do szerokiego grona odbiorców, także tych niezainteresowanych tematem. Publikacja „Pustka jest radością”, którą przygotowuje czytelnikom Artur Przybysławski, to umiejętne połączenie wiedzy i talentów w argumentowaniu, humoru i zdolności narracyjnych. Autor potrafi do tego w niewielkiej formie przedstawiać esencję tematów w sposób przystępny dla wszystkich. Odwołuje się do zagadnień w pełni zrozumiałych. Żeby prześledzić jego wywody przyda się na przykład świadomość, z czego składa się stół, albo – do czego prowadzi spóźnienie się do pracy. Znajduje miejsce i na bardziej teoretyczne (mniej namacalne) tematy – choćby kwestię samoświadomości. I tak stopniowo przez odwołania do codzienności buduje wiedzę czytelników i poszerza o kolejne ciekawostki. Wiadomo, że nie dostarczy podręcznikowych wiadomości, ale może zaintrygować, nakłonić do przeprowadzenia dalszej lekturowej kwerendy, a przynajmniej otworzyć na nowe doświadczenia. Pokazuje, jak umysł przyzwyczaja się do schematów w postrzeganiu – które dzięki filozofom wcale nie muszą okazywać się prawdziwe, mimo że jeszcze na początku każdego rozdziału odbiorcy byliby w stanie im przyklasnąć.

Jedną mocną stroną tomu są odpowiednio dobrane argumenty, uzasadnienia dla kolejnych szokujących odbiorców odkryć. Drugą – dowcip przesycający wyjaśnienia. Czytelnicy mają więc na przemian zestaw zaskoczeń albo czystą rozrywkę w planie formy. Będą równie dobrze bawić się rozszyfrowywaniem toku myślenia autora, co kształtem jego wywodów. Artur Przybysławski zachowuje się tu jak rasowy satyryk, precyzyjnie konstruuje dowcipy, dba nie tylko o puenty anegdot, ale i o ironiczne komentarze wtrącane w opowieść. Wie, że bezinteresownym śmiechem najszybciej przekona do siebie odbiorców. Jednocześnie nie męczy wygłupami na siłę, ma dobre wyczucie tego, co powinno się znaleźć w publikacji popularnonaukowej. Zmienia proporcje, albo jego wyjaśnienia okazują się tak czytelne, że wszystko staje się jasne. Filozofia buddyjska przestaje wydawać się tajemnicą nie do ogarnięcia, jawi się jako przystępna i zrozumiała. Aż chce się zgłębiać zagadnienia poruszane przez innych myślicieli, pod warunkiem, że opracuje je ten autor.

Jest ta publikacja wypadkową pasji i śmiechu. Wyjątkowo lekka, nawet ci czytelnicy, którzy na ogół mają problemy z przyswojeniem sobie filozoficznych tematów i uważają język filozofów za hermetyczny, docenią konkrety przywoływane przez tego autora. Przybysławski zajmuje się tematem pustki w filozofii buddyjskiej – definiuje pustkę w postrzeganiu otoczenia i w samookreślaniu. To trudne zagadnienie, ale w ujęciu tego autora okazuje się wręcz fascynujące, zachęcające przez umiejętną transpozycję egzotyki na to, co bliskie. Przybysławski pokazuje „nic” bez odwoływania się do wydumanych teorii, udaje mu się zatrzymać czytelników dzięki bliskości poruszanych kwestii.

Pojawia się ta publikacja na rynku w momencie, gdy odbiorcy chętnie podchwytują to, co odmienne kulturowo: Przybysławski sugeruje może nie tyle sposób na życie, ale namiastkę innego stylu postrzegania świata. Znajduje elementy funkcjonujące na prawach ciekawostek – dobry punkt zaczepienia dla późniejszych studiów. W ujęciu Artura Przybysławskiego filozofia zamienia się w dowcip, niepozbawiony mądrości. Do tej książki łatwo się przekonać, wystarczy prześledzić kilka zgrabnych akapitów, by pozostać z autorem w jego podróży.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz