Marginesy, Warszawa 2018.
Boska Marilyn
Marilyn Monroe – ikona seksu i postać rozpoznawalna przez wszystkich, bez względu na pokolenie czy kraj. A jednak jej biografia pełna jest sekretów i nierozwiązywalnych już raczej zagadek. Co pewien czas pojawiają się na rynku autorzy, którzy chcą po swojemu zinterpretować szczątkowe dane lub mają nadzieję na dokonanie przełomowego odkrycia, dostrzeżenie czegoś, czego nikt jeszcze nie zauważył. Coraz częściej na rynek wkraczają nie propozycje stricte biograficzne, a tematyczne wariacje, opowieści związane albo z wycinkiem życiorysu, albo z niewykorzystywaną dotąd w tym kontekście metodologią. W tym drugim kierunku podąża Sarah Churchwell, która wprawdzie utrzymuje, że chce wyjaśnić kilka spraw związanych z boską MM, a w rzeczywistości nie potrafi się oderwać od kwestii seksualności i cielesności – odczytywanej przez pryzmat feminizmu. Zaczyna autorka stwierdzeniem, że zależy jej na prawdziwym obrazie artystki – chce odrzeć ten wizerunek z krzywdzących plotek czy spekulacji, ale tak naprawdę traktuje skandale wokół Marilyn Monroe jako tworzywo swojej relacji. Niby więc odrzuca mity – ale podkreśla je przez samo przywoływanie. Oczywiście nie doprowadza do absurdów, zaznacza, co może być fałszem lub domysłem, a co jest sprawą powszechnie znaną, pokazuje, jak rodziły się niechlubne legendy o MM. Ogromna większość tych legend dotyczy sfery seksu, mimo że początkowo autorka sprawia wrażenie, jakby interesował ją całokształt problemów Marilyn, a nie tylko damsko-męskie komplikacje: tymczasem oprócz perypetii z nazwiskiem i pseudonimem artystycznym krąży niemal wyłącznie wokół łóżka. Churchwell czyta biografie Marilyn Monroe, te mniej wiarygodne pozycje o aktorce, a także powieści na motywach biograficznych – wyłuskując skandale i sprawdzając, jak były przedstawiane. W ogóle oś czasu – życia aktorki – wykorzystuje tylko dla sygnalizowania kolejnych nieszczęśliwych małżeństw lub innych związków, komplikacji wiążących się z dokonanymi wyborami. Norma Jean zostaje tu unicestwiona, a na jej miejscu pojawia się produkt doskonale przemyślany i przygotowany, mimo niektórych wątpliwości interpretacyjnych.
Churchwell traktuje Marilyn Monroe w oderwaniu od uczuć. Dostrzega przede wszystkim wyrachowanie i decyzje obliczone na konkretny efekt – często niosące poważniejsze konsekwencje w postaci destrukcyjnych zachowań, albo takich relacji bliskich i współpracowników. Autorka tego tomu bardzo uważnie śledzi wszelkie potknięcia i pułapki aktorki. Zderza legendę – kreację, która przyniosła sławę bohaterce – z kosztami życiowych wyborów. Przy okazji rozczytuje istniejące tomy poświęcone fenomenowi MM. Stara się tutaj weryfikować wiadomości, a jeszcze chętniej – wytykać błędy w rozumowaniu lub schematy w interpretacjach faktów. Najczęściej jednak zajmuje się Churchwell sprawdzaniem, jakich problemów nastręczała boskiej MM kreacja sceniczna. Przypomina, że aktorka dobrowolnie przyjęła rolę bezbronnej i uległej kobiety, nie demona seksu – a ofiary męskich żądz. Takie spojrzenie z konieczności obarczone jest jednostronną oceną, a jednowymiarowy portret to trochę za mało jak na całą książkę. Z narracją Churchwell radzi sobie całkiem nieźle, ale w czytaniu specyficzna perspektywa może być nieco nużąca. Niewiele można się z tego tomu o Marilyn Monroe dowiedzieć, niewiele też można odkryć, mimo że czyta się całkiem dobrze.
„Twarze Marilyn Monroe” to propozycja dla tych, którzy biografię artystki znają i szukają nowych metod odczytywania. Churchwell zatrzymuje się na pewnym poziomie interpretacji, wręczając odbiorcom tylko jedno narzędzie do sprawdzania sekretów MM.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz