Rebis, Poznań 2018.
Zza krat
Jeffrey Archer to pisarz, który – skazany na cztery lata więzienia – za kratami zaczął prowadzić dziennik i przedstawia czytelnikom bardzo obszerną relację z pobytu w kilku zakładach karnych. Jego więzienne zwierzenia charakteryzują się dużym stopniem szczegółowości oraz nastawieniem na opowiadanie historii innych ludzi. Własnym przypadkiem długo się nie zajmuje – o wiele bardziej interesują go przyczyny wyroków innych osadzonych. Przekazuje zasłyszane fakty, indywidualne historie raz powiązane z resocjalizacją, to znów – prowadzące do dalszych przestępstw, tyle że już za kratami. Archer bardzo starannie odnotowuje rozkład codziennych zajęć, długo analizuje rodzaje posiłków, przedstawia też i sam testuje „rozrywki” dla więźniów. Co pewien czas przypomina czytelnikom, że więzienie nie ma nic wspólnego z wypoczynkiem czy sielanką – przytacza wówczas jedno lub dwa przykre wydarzenia, które są nieodłączną częścią kary fundowaną przez innych skazanych lub personel więzienia. Przede wszystkim jednak odkrywa świat, którego większość czytelników nie zna i nawet nie potrafi objąć wyobraźnią. Rzeczowo, bez stylistycznych popisów, za to z nutą ironii i złośliwości.
Forma dziennika pisanego, kiedy jest możliwość, oznacza, że autor nie może zaplanować sobie rozkładu akcentów czy punktów kulminacyjnych. Czasami nadaje opowieściom dramaturgii przez dzielenie zdobytych anegdot lub bardziej rozbudowanych obserwacji na części – puentę przekłada wówczas na później, oddala wyjaśnienie lub rozwiązanie zagadki. Tak manifestuje świadomość pisarskiego warsztatu i wykorzystuje możliwości oferowane przez formę. Charakterystyczne dla Archera jest podejście do tematu więzienia i więźniów z dystansem. Wprawdzie autor zbiera informacje o skazanych i portretuje każdego, z kim się zetknie, ale w obszernych charakterystykach nie ma współczucia, jest wyłącznie ciekawość (i świadomość ciekawości odbiorców). Archer bardzo lubi kontrasty, które biorą się choćby z zestawienia postawy pełnej spokoju czy sympatii do świata – z uzasadnieniem wyroku pobicia czy morderstwa). Im bardziej życzliwy jest skazany za ciężkie przestępstwo – tym lepiej dla opowieści, mimo że z czasem i ten chwyt traci na sile.
Osobnym motywem stale przez autora poszukiwanym są przestępstwa w samym więzieniu. Tu obowiązuje swoista hierarchia, da się załatwić niemal wszystko. Sporo miejsca poświęca pisarz kwestii przemycania za kraty narkotyków, tematowi czarnego rynku i rozmaitym sposobom uprzyjemniania sobie czasu odosobnienia. Pokazuje, jak komunikują się ze sobą więźniowie i na jakie wykroczenia się decydują. Nie osądza, raczej pozostaje na uboczu, trochę tylko zafascynowany tym, czego może się dowiedzieć. Zdarza się, że Jeffrey Archer nie wierzy w konkretne odkrycia lub komentuje szczególnie wyraziste przypadki w zderzeniu z wyobraźnią pisarza. Widać wówczas najlepiej, że doświadczenie traktuje jak potencjalny temat do tworzenia. „Dzienniki więzienne” to publikacja bardzo rozbudowana, stanowiąca coś w rodzaju notatek dla pamięci, ale i autoterapii. Archer prowadzi je nie tylko dla zabicia czasu – szuka sposobu utrwalenia tego, czego się dowiedział, w jak najbardziej wiarygodnym kształcie. Ponieważ jest to publikacja przeładowana faktami, konkretami, historiami jednostek – czyta się ją dość trudno. Warto jednak przyjrzeć się, jak Archer traktuje swoją sytuację i jakie drogi pisarskie wybiera. Proponuje czytelnikom ważne obserwacje, a czasami i anegdoty zza krat – siła jego pozycji tkwi w odkrywaniu nieznanego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz